W 6. kolejce Ekstraligi kobiet Tarnovia Tarnów podejmowała na boisku w Woli Rzędzińskiej zespół Górnika Łęczna. Mimo przebłysków dobrej gry, podopieczne Michała Jarząba nie zaliczą tego spotkania do udanych – przegrały 0:5.
Gospodynie jako beniaminek z pewnością nie należały do faworytek. Były nimi zawodniczki Górnika Łęczna, które na swoim koncie mają tytuły Mistrzyń Polski oraz zwycięstwa w Pucharze Polski.
Od początku to łęcznianki dyktowały warunki gry, wykazując dużo lepsze umiejętności techniczne oraz korzystając z atutu warunków fizycznych. Rywalki tarnowianek próbowały otworzyć wynik w 13. minucie strzałem zza szesnastki, ale z dobrej strony w tej sytuacji, jak i w całym meczu, pokazała się bramkarka Tovii, Magdalena Syrek.
Dziesięć minut później piłkarki Górnika po kilku kolejnych okazjach, znalazły drogę do bramki. Autorką gola z główki była Klaudia Lefeld.
Jedyną okazję, by wyrównać stan meczu w pierwszej połowie, gospodynie miały w 34. minucie, gdy z rzutu rożnego centrowała Agnieszka Derus – bezskutecznie.
Chwilę później Tarnovia zaliczyła bardzo dobry i szybki powrót do obrony, ale nie obyło się bez niepotrzebnego faulu, po którym sędzia główna podyktowała jedenastkę dla zespołu przyjezdnych. W 35. minucie wynik na 0:2 podwyższyła Roksana Ratajczyk.
Na kolejną bramkę nie trzeba było długo czekać. Po doskonałej, indywidualnej akcji przez pół boiska, trzeciego gola dla Łęcznej zdobyła niezwykle bramkostrzelna, Chinonyerem Macleans. Nie było to jej ostatnie słowo w pierwszej połowie, bo pięć minut po swoim trafieniu, znów znalazła się w doskonałej okazji, ale znów świetnie spisała się Syrek.
Bramkę do szatni w 45. minucie zdobyła Marcjanna Zawadzka i zawodniczki trenera Jarząba schodziły na przerwę przegrywając 0:4.
Na początku drugiej połowy przed szansą na pierwszego w tym spotkaniu gola dla Tarnovii, stanęła Agnieszka Derus. Piłka przeszła jednak tuż obok słupka. Chwilę później po zamieszaniu w polu karnym gospodynie znów były bliskie trafienia, ale zabrakło trochę szczęścia.
W 57. minucie tarnowianki miały stuprocentową okazję, by strzelić. Po świetnej i szybkiej akcji prawą stroną Katarzyny Białoszewskiej i zgraniu piłki w pole karne, okazji nie wykorzystała Agnieszka Derus, która uderzyła niecelnie.
W 59. minucie kolejną doskonała interwencją popisała się Magdalena Syrek, zaliczając ofiarne wyjście z bramki. Niestety mimo jej dobrej postawy, a także w dużej części całego zespołu w defensywie, gospodynie nie zdołały zatrzymać rozpędzonych rywalek i w 69. minucie wynik na 0:5 ustaliła Dominika Dereń, która plasowanym strzałem po przerzucie z prawej na lewą nogę, zaliczyła efektowne trafienie.
Tarnowianki miały w tym meczu dobre momenty, jak w 84. minucie, gdy z rzutu wolnego próbowała Gabriela Krawczyk, ale zdecydowanie zawiodła skuteczność i bardziej szczelna defensywa. Najlepiej oddaje to statystyka aż 30 straconych goli ekipy z Tarnowa – najwięcej w lidze (ostatnia Olimpia Szczecin przed 6. kolejką miała ich 17).
– Mamy swoje problemy w obronie – powiedział po spotkaniu trener gospodyń Michał Jarząb.
– Szkoda pierwszej połowy. Druga była dużo lepsza w naszym wykonaniu. Więcej wiary w dziewczynach było. W pierwszych 45 minutach niepotrzebny karny, dwa niepotrzebne błędy. Znowu mamy problem przy piłkach w polu karnym. To, że dysponujemy zespołem niższym, mamy warunki fizyczne nie za dobre to musimy jeszcze ciężej pracować nad tym zachowaniem.
– Popełniamy za dużo błędów – powiedziała bramkarka Tovii Magdalena Syrek.
– Brakuje nam troszeczkę zgrania. Mamy problem w ostatnich meczach, że bardzo szybko tracimy bramki. Dzisiaj mimo wszystko zagrałyśmy pierwszą połowę całkiem dobrą. Kilka błędów się zdarzyło, ale zawsze jakieś błędy się zdarzają. One niestety przesądziły o tym, że już w pierwszej połowie było 0:4. Drugą połowę zagrałyśmy już dużo lepszą, nie popełniałyśmy tych samych błędów. Mimo wszystko trochę jeszcze brakuje.
Następny mecz Tarnovii to wyjazd do Katowic i kolejna próba sił w starciu z mocniejszym rywalem.