W lasku Lipie doszło do kolejnej wycinki drzew. Popularny wśród mieszkańców Tarnowa las nie został jednak uprzątnięty. Wciąż zalegają tam gałęzie, chrust, powyrywane są też korzenie drzew.
To nie pierwsza wycinka Lasku Lipie w ostatnim czasie. Wcześniej w listopadzie pod topór poszło kilkadziesiąt sztuk brzóz, topoli i klonów.
Mieszkańcy pytają, czy było to konieczne i dlaczego nikt od początku marca, kiedy zakończyła się wycinka, nie uprzątnął terenu.
– Wygląda to tak, jakby tam były jakieś działania wojenne, lub ćwiczenia wojskowe, gałęzie, mnóstwo chrustu. Może im się czasy pomyliły, bo to raczej po wojnie ludzie zbierali chrust, teraz już nie bardzo. Ścieżki, które były w naturalny sposób wytyczone przez wiele lat przez spacerujących ludzi zostały całkowicie wyniszczone. No wygląda to fatalnie.
Jak dowiedzieliśmy się w Nadleśnictwie Gromnik, które jest odpowiedzialne za wycinkę, prace mają charakter pielęgnacyjny.
– Jest to las specyficzny, te zabiegi są ograniczane do niezbędnego minimum ze względu na położenie tego kompleksu. Muszą być jednak prowadzone chcąc, żeby ten drzewostan był stabilny, a o to nam chodzi, żeby on tam trwał długie lata i żeby był w dobrej kondycji w wieku ponad stu lat – mówi nadleśniczy Grzegorz Wojtanowski.
Jak dodaje Grzegorz Wojtanowski, firma, która wykonywała prace już została poinformowana, że ma jak najszybciej uprzątnąć teren.
Nadleśnictwo nie planuje w tym roku już kolejnych wycinek. Nie będzie też nowych nasadzeń.