W tragicznym pożarze w kwietniu ubiegłego roku pan Stanisław ze Zbylitowskiej Góry stracił dach nad głową, ale także przyjaciela, który wcześniej pomógł mu wyjść z płonącego domu.
– Z tamtej nocy nic nie pamiętam – mówi Pan Stanisław. – Po prostu ja nie wiedziałem, co się stało. Byli tu, siedzieli, mnie do karetki zaprowadzili, a kolega siedział tu przed domem i jak to się stało, to nie wiem.
Z pomocą dla starszego mężczyzny ruszyli sąsiedzi, którzy zaangażowali się w odbudowę domu pana Stanisława.
– Około godziny 2 w nocy jak mnie mąż obudził, spałam wtedy z synkiem, powiedział, że u Stasia się dom pali, pobiegł, wrócił rano i powiedział: słuchaj Małgosia, dom trzeba odbudować. Bardzo dużo ludzi pomogło nam, sąsiadom. Dom był ruiną, trzeba było to wszystko rozebrać, posprzątać. Tak jak mówię, to była Wielka Sobota, kiedy wszyscy ubrali rękawice, kombinezony i przyszli pracować tutaj do wieczora. Nie mieliśmy nawet sałatek na święta, wszyscy myśleliśmy jak tutaj pomóc Staszkowi – mówi sąsiadka Małgorzata Kędryna.
Sąsiedzi szybko zorganizowali pomoc. Zaczęli szukać sponsorów, zwrócili się o pomoc do gminy, pomogło też stowarzyszenie Zbylitowska.pl. Rekordowo szybko, bo już po paru miesiącach, w listopadzie ubiegłego roku został wybudowany nowy dom.
– To, że powstał nowy dom, to wielka ofiarność ludzi dobrej woli – dodaje dyrektor Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowie Beata Witkowska. – Powstał ten domek, w innym przypadku pan Stanisław byłby skazany pewnie na jakieś mieszkanie kątem u brata albo w domu dla bezdomnych, lub pomocy społecznej. Więc to jest to wielki czyn mieszkańców. Tak chciałam podkreślić, że jeśli nie zamykamy się w swoich domach, problemach, a otwieramy się na swoich sąsiadów, bo tak naprawdę sąsiedzi otworzyli się na pana Stanisława, to dzięki temu pan Stanisław ma ten domek.
W nowym domu pan Stanisław ma do dyspozycji pokój gościnny, kuchnie i łazienkę. Jak mówi to jemu, a także jego czworonożnemu przyjacielowi Szymkowi w zupełności wystarczy, a ofiarności ludzi nigdy nie zapomni.