Nowy przedmiot edukacja zdrowotna budzi wiele kontrowersji. 1 grudnia w Warszawie odbędzie się protest rodziców i nauczycieli. Organizacje zrzeszone w Koalicji na Rzecz Ochrony Polskiej Szkoły organizują manifestację pod hasłem 'Tak – dla edukacji, nie – dla deprawacji’.
Sama nazwa przedmiotu edukacja zdrowotna może zmylić rodziców – uważa nauczycielka Joanna Wójcik, gość audycji Rozgryźć Kościół.
– Przede wszystkim chodzi tutaj o uderzenie w wartości rodziny, małżeństwa, o zmianę postaw, o to żeby rodzina, małżeństwo nie były wartościami. Będzie łatwiej w przyszłości sterować ludźmi, kiedy będą wychowywani bez zasad. Brakuje nam wyraźnie takich treści związanych z profilaktyką zdrowia. Przykładem może być temat chorób przenoszonych drogą płciową. Brakuje też zagrożeń, które są związane ze stosowaniem antykoncepcji czy blokerów dojrzewania, które są stosowane podczas zmiany płci.
Ks. dr Andrzej Jasnos dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie mówi, że niepokoi go marginalizowanie roli rodziny.
– O ile wcześniej w wychowaniu do życia w rodzinie, to rodzic był tym, który sprawował piecze nad dzieckiem. Warto zobaczyć na podręczniki do WDŻ, jeżeli cokolwiek się działo niepokojącego z dzieckiem to miało ono wskazanie, aby udać się do swoich rodziców i zgłosić to osobie najbliższej. W tym momencie w edukacji zdrowotnej rodzic nie jest tym, do którego jest dziecko odsyłane, ale to instruktor, edukator, który ma być powołany z ramienia wykształcenia czy szkoły.
Od 1 września przyszłego roku przedmiot ma wejść do szkół od czwartej klasy szkoły podstawowej, a ocena będzie wliczana do średniej.