35-letni Tomasz G., który jest podejrzewany o dokonanie kilku podpaleń, w tym m.in. budynku gospodarczego należącego do parafii czy karetek pogotowia, które miały trafić na Ukrainę, na terenie gminy Radłów, przejdzie specjalistyczne badania pod kątem poczytalności.
Rzecznik tarnowskiej prokuratury Mieczysław Sienicki przekazuje, że mężczyzna cały czas pozostaje w areszcie, a śledczy zajmują się gromadzeniem materiału dowodowego. Jednak kluczowa będzie opinia biegłych psychiatrów.
– Opinia ta zostanie sporządzona dopiero po zarządzonej obserwacji w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. W rachubę wchodzi Oddział Psychiatryczny Aresztu Śledczego w Krakowie przy ul. Montelupich. Taką obserwację zarządza sąd okręgowy zazwyczaj na okres czterech tygodni. Później oczywiście należy oczekiwać dopiero na sporządzenie opinii przez biegłych lekarzy psychiatrów, więc wszystko wskazuje na to, że śledztwo przez pewien czas jeszcze potrwa.
Tomasz G. w areszcie pozostanie co najmniej do października, ale jest bardzo prawdopodobne, że prokuratura będzie wnioskować do sądu o przedłużenie tymczasowego aresztowania.
Tymczasem burmistrz Radłowa Zbigniew Mączka na antenie RDN Małopolska podkreślał, że od czasu aresztowania podejrzanego, mieszkańcy miasta i gminy zaczęli się czuć bezpieczniej, a podpalenia ustały.
– Jedna sprawa, która w zasadzie została załatwiona, to mówimy o podpalaczu, który w tej chwili dostał zarzuty i areszt. To jest uspokojenie dla mieszkańców, bo to był problem, podpalenia były. Ja dziękuję też Radiu za to, że tutaj byłem parę razy i to zostało w ten sposób nagłośnione i prokuratura doszła do wniosku, że faktycznie coś jest nie 'halo’, bo były następne podpalenia i to już na posiadłości prywatnej. Tak że trzeba powiedzieć, że były to sytuacje, w których bezpieczeństwo mieszkańców naprawdę było zagrożone. Temu człowiekowi trzeba pomóc i nie chodziło nam o to, żeby kogoś zamykać, tylko powstrzymać człowieka, który po prostu może nawet nie wie, co czyni.
Przypomnijmy, do podpalenia karetek pogotowia, które miały trafić na Ukrainę doszło na początku marca. Tomasz G. usłyszał już wtedy zarzuty, lecz nie trafił do aresztu, co wywołało oburzenie mieszkańców Radłowa. Obawiali się oni, że podpalacz może zaatakować ponownie, jak robił to w ubiegłym roku, podpalając budynek gospodarczy należący do parafii oraz usiłując podpalić budynek plebanii. Rzecznik prasowy tarnowskiej prokuratury wyjaśnia jednak, dlaczego wówczas nie zdecydowano się na skierowanie wniosku do sądu o areszt.
– Docierały do nas sygnały, również poprzez media, że miejscowa społeczność wyrażała pewne niezadowolenie, a nawet oburzenie, że wtedy nie zastosowano tymczasowego aresztowania, natomiast wówczas sytuacja była tego typu, że podejrzanemu zarzucono przestępstwo tylko zniszczenia mienia, które jest zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności. W tej sytuacji nie ma przesłanki do stosowania tymczasowego aresztowania. Teraz w rachubę wchodzą dwa podpalenia, gdzie kara za taki czyn wynosi od roku do 10 lat pozbawienia wolności, co w świetle Kodeksu Postępowania Karnego, stanowi już przesłankę do zastosowania aresztu tymczasowego.
35-latek nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. W związku z tym, że mężczyzna już wcześniej był karany za podobne przewinienia (podpalenie ściółki leśnej), będzie odpowiadał w warunkach recydywy, co może wydłużyć karę nawet do 15 lat więzienia.