Już od 9 lat, przy okazji wspomnienia patrona łowiectwa św. Huberta, do Krynicy-Zdroju przyjeżdżają myśliwi z całej Małopolski. Krynicki deptak żył tym świętem przez cały weekend, ale największą uwagę turystów i mieszkańców przykuł niedzielny przemarsz pocztów, ale też degustacja myśliwskich przysmaków.
– Można pooglądać trofea, posłuchać myśliwych o ich sprawnościach myśliwskich. Jedzonko jest super np. bigosik z dziczyzny zawsze tak samo dobry – komentuje jeden z uczestników. – Mąż kosztuję gulasze z dziczyzny, ja próbuje proziaki – dodaje kuracjuszka.
Imprezie zawsze towarzyszą też występy grup związanych z myślistwem. Koła łowieckie prezentują też swoją pracę.
– My od kilku lat mamy złe notowania w społeczeństwie. Organizując Hubertusa, postanowiliśmy pokazać naszą drugą stronę, czyli to, że myśliwy nie jest tylko tym człowiek, którzy zarzuca strzelbę na ramie i idzie do lasu, a co tam zobaczy to strzela. Przede wszystkim prowadzimy gospodarkę łowiecką, dokarmiamy zwierzynę, robimy paśniki żerowe, które blokują przechodzenie zwierzyny na pola rolników, żeby zmniejszyć szkody – podkreślał Jan Boligłowa, członek klubu myśliwych z Krynicy-Zdroju.
Na deptaku przez dwa dni trwał również jarmark rękodzieła i produktów regionalnych. Uroczystości w niedzielę rozpoczęła tradycyjna Msza św. w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego.