Turyści skarżą się na hałas i rozjeżdżane ścieżki. Chodzi o szlaki górskie nad Piwniczną-Zdrojem, rozjeżdżane przez quady i motory. Incydenty zgłaszane są do nadleśnictwa, ale to nie jest w stanie samo zapewnić porządku na wspomnianym terenie.
Od nadejścia wiosny na szlakach nad Piwniczną zrobiło się gęsto. Nie chodzi tylko o spragnionych wycieczek turystów, ale ostatnio również o quady i przejażdżki motocrossowe. Turyści coraz częściej wysyłają skargi do Nadleśnictwa Piwniczna z prośbą o interwencję, szczególnie w rejonie Obidzy i Rogaczy.
– Są tak naprawdę poza kontrolą, jeśli wyjadą poza drogę i tak naprawdę nawet nie wiemy, jakie sieją spustoszenie w środowisku – mówi jeden z naszych rozmówców. – W lesie, gdzie wiadomo, że mieszka dużo zwierząt, lepiej byłoby tego uniknąć – dodaje turystka z Warszawy. – Jest hałas. Nie powinno być tak, że jeżdżą po górach -komentuje mieszkaniec jednego z przysiółków w gminie Piwniczna-Zdrój.
Potwierdza to Adam Sobczyk, prezes oddziału PTTK „Beskid” w Nowym Sączu i przewodnik górski, który tę sytuacje zna z własnego doświadczenia. Jak mówi, problem istnieje już długo, ale nasila się w ostatnich sezonach. – Akurat pilnowanie szlaków turystycznych w tym zakresie, nie leży w naszych kompetencjach – wyjaśnia Sobczyk.
– My jako PTTK nie jesteśmy władni, aby pilnować szlaków turystycznych w tym zakresie. Od tego są służby leśne. Z drugiej strony oni są bezradni, bo często Ci kierowcy są 'zakute’ w cały sprzęt motocrossowy i quadowy. Osoby te mają kaski i nie są rozpoznawalne. Dodatkowo te pojazdy nie są rejestrowane, więc można szukać sobie wiatru w polu – dodaje.
Strażnicy leśni teoretycznie powinni zajmować się tymi sprawami i tak robią, ale jest to bardzo trudne. Jak tłumaczy nadleśniczy Nadleśnictwa Piwniczna Stanisław Michalik, są dwie kwestie, które utrudniają szybkie interwencje. Po pierwsze zarządzany obszar jest duży, a strażnicy cały czas mają ręce pełne pracy.
– Bardziej działamy interwencyjnie. Spraw, które się pojawiają w Lasach Państwowych, jest dużo. Są właśnie nielegalne wjazdy, zaśmiecanie, są próby kłusownictwa i kradzieży drewna, więc ich obłożenie obowiązkami jest duże – komentuje Stanisław Michalik.
Druga, najważniejsza kwestia to taka, że szlaki we wspomnianym rejonie nie leża na terenie nadleśnictwa, a są własnością gminy Piwniczna-Zdrój. Ponadto jest to teren nadgraniczny, więc swoje do powiedzenia ma tu też Straż Graniczna.
– Kilka lat temu były wspólne patrole, ale z nich zrezygnowany. My nie możemy sami walczyć z quadami i motorami. Te oczekiwania, że to nasze służby, jak Straż Leśna nadleśnictwa będzie się tym zajmować, nie są trafione. Jeżeli będą takie inicjatywy w ramach wspólnych patroli, czy jeżeli by była taka wspólna inicjatywa, że będzie organizowany jakiś rodzaj wspólnych patroli, czy przeciwdziałania, to moje służby w postaci Straży Leśnej chętnie się do tego dołączą – mówi nadleśniczy Michalik.
– To byłoby dobre rozwiązanie – komentuje burmistrz Piwnicznej Dariusz Chorużyk, który mówi, że coś takiego już funkcjonowało, ale zostało zniesione za kadencji jego poprzednika. Burmistrz przyznaje, że zgłoszeń w tej sprawie jest coraz więcej i wspólne patrole prawdopodobnie staną się konieczne.
– Poczyniłem już takie wstępne rozmowy z panem nadleśniczym. Myślę, że jeżeli tylko będzie taka zgoda, to chcielibyśmy takie porozumienie z powrotem nawiązać, żeby wprowadzić wspólne kontrole. Rozpocząć to, chociaż w tym roku, a w przyszłym już szerzej współpracować.
Czekamy teraz na dobrą wolę obu stron i konkretne pomysły, aby połączyć siły w walce o spokój dla turystów, zwierząt i lasu.