Bacówka pod Bereśnikiem w Beskidzie Sądeckim jest gotowa do zorganizowania pojednawczej sesji Rady Miasta Nowego Sącza. Gospodyni pozytywnie odpowiedziała na apele mieszkańców, aby zaprosić radnych w góry, by pośród natury spróbowali spojrzeć na siebie ze wzajemnym szacunkiem.
UWAGA! AKTUALIZACJA! Ten temat pojawił się na naszym portalu 1 kwietnia z okazji Prima Aprilis. Wyjaśnienie znajdziesz tutaj.
– Mamy tu wszystko czego potrzeba sądeckim radnym do spokojnego, merytorycznego obradowania – mówi Anna Szczyglewska.
– Serdecznie zapraszamy do naszego schroniska. Oferujemy salę z super widokami. Mamy dużo stolików, jest możliwość podłączenia sprzętów elektronicznych do prądu. Można siedzieć, można rozmawiać. W razie potrzeby, gdyby ktoś zgłodniał to prowadzimy kuchnię. Można zamówić obiad, albo jakąś przekąskę – dodaje.
Jak zapewnia Anna Szczyglewska, jeśli radni nie chcieliby siedzieć razem na jednej jadalni, ale według klucza politycznego, to też da się załatwić. – Dysponujemy 7 pokojami noclegowymi. Gdybyście mieli ochotę obradować we własnym gronie, we własnych klubach, to chętnie takie pokoje udostępnimy, żeby dyskusje przebiegały zgodnie z planem, harmonogramem i spokojem.
Wiemy już, że nasi radni są w dobrej kondycji, jeśli chodzi o szybkość ciętych ripost, ale czy są w dobrej kondycji fizycznej? Wybrańcy Nowego Sącza w drodze na sesję, mogą liczyć na wsparcie.
– GOPR Sekcja Szczawnica służy pomocą, jeżeli będzie potrzeba przetarcia szlaku na Bereśnik, lub użyczenia apteczki ratowniczej – potwierdził ratownik dyżurny.
Zapytaliśmy nowosądeckich radnych, czy stawią się na sesji w Bacówce Pod Bereśnikiem. Jakub Prokopowicz z Koalicji Nowosądeckiej podkreślił, że początkowo był zaskoczony pomysłem. – Gdy odebrałem telefon od pani Anny Szczyglewskiej, byłem trochę zdumiony. Nie znałem dobrze tego miejsca, ale szybko nadrobiłem zaległości. Zobaczyłem, że to miejsce odosobnienia, daleko od drogi, więc dotarcie tam będzie kosztować trochę trudu – zaznaczył.
Radny Prokopowicz dodał jednak, że pomysł jest świetny.
– Będzie to dobra górska wędrówka, która stonuje nastawienie niektórych radnych w stosunku do siebie. Natomiast, gdyby to zmęczenie było niewystarczające, a merytorycznie nie byłoby możliwości porozumienia, zawsze można ściągnąć ciupagi zawieszone na ścianie w bacówce i na leśnej polanie, wytłumaczyć sobie pewne kwestie i zaszłości.
Radny Artur Czernecki z klubu PiS Wybieram Nowy Sącz, też stawia na rzeczową dyskusję i entuzjastycznie przyjmuje pomysł sesji rady miasta w Bacówce pod Bereśnikiem.
– Klub radnych Prawa i Sprawiedliwości w pełnym szwanku się tam stawi. Ja myślę, że jak Lach z Lachem z innymi radnymi trzeba zawrzeć w końcu pokój i patrzeć, jak nasz wolność kwitnie ku chwale rozwoju Nowego Sącza. Dla dobra miasta trzeba wszystkie zwady zakopać i patrzeć, żeby prezydent Ludomir Handzel jak najlepiej rozwijał to miasto i szedł do przodu z całą armią 23 janosików – mówił z optymizmem Czernecki.
Mamy świadomość, że ostre, górskie powietrze może wyostrzyć zmysły, ale gdyby emocje na sesji niebezpiecznie wzrosły, na to Anna Szczyglewska z Bacówki pod Bereśnikim też ma radę.
– Gdyby emocje sięgały zenitu, gdyby napływ takiej niezbyt sprzyjającej energii zdominował spotkanie, to zawsze można wyjść na szlak, albo chociaż przed schronisko, żeby popatrzeć na piękne widoki gór, uspokoić trochę nerwy i wyciszyć troszkę duszę – zaznaczyła.
Mieszkańcy Nowego Sącza czekają na sesję pod Bereśnikiem, bo niezależnie od tego, kto będzie ją prowadził i czy radni będą siedzieć razem, czy osobno w swoich pokojach, to warto zrobić wszystko, by coś się zmieniło.
Pamiętajmy przecież, że z góry lepiej widać, więc my również dołączamy się do próśb mieszkańców i życzymy, aby doszło kiedyś do takiego spotkania na szczycie.