Żołnierze Wyklęci wracają. Nowy Sącz upamiętnił podziemie antykomunistyczne [ZDJĘCIA]

glowne

Żołnierze Wyklęci wracają do zbiorowej świadomości. Również radio RDN Małopolska i RDN Nowy Sącz podjęło inicjatywę, która może zjednoczyć słuchaczy. W Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych zapłonie „Światełko dla Niezłomnych”.

Wyklęci, Niezłomnie. Żołnierze, dla których II wojna światowa nie zakończyła się w 1945 roku, bo Polsce nie zwrócono suwerenności. Spod niemieckiego buta, kraj trafił pod but rosyjski.

Kim byli żołnierz tak zwanej drugiej konspiracji? Dlaczego mieli zostać wyklęci ze zbiorowej pamięci?

– Osoby działające faktycznie na rzecz niepodległości Polski, były ścigane przez nowo utworzone instytucje komunistycznego państwa, zależnego od Związku Sowieckiego. Nawet więcej. Przez instytucje specjalnie powołane w celu zwalczania i całkowitej likwidacji oporu. Dość tutaj wspomnieć, że kadry tych nowy, komunistycznych instytucji, były szkolone i instruowane przez samych Sowietów

– tłumaczy Roksana Szczypta-Szczęch z Instytutu Pamięci Narodowej.

Data 1 marca nie jest przypadkowa. Tego dnia, w 1951 roku, w więzieniu na warszawskim Mokotowie komuniści rozstrzelali Łukasza Cieplińskiego wraz z towarzyszami, którzy tworzyli walczącą z Sowietami organizację Wolności i Niezawisłości.

Wielkich nazwisk jest wiele, ale ruch oporu przeciwko komunistycznej władzy był też silny na Sądecczyźnie. Budynek przy ul. Czarnieckiego 13 w Nowym Sączu, gdzie obecnie mieści się Wojskowe Centrum Rekrutacji, był w czasie wojny siedzibą gestapo, a po wojnie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Koszmar trwał nadal.

– Po wypędzeniu Niemców przyszło tutaj UB. Te cele były dokładnie po to samo wykorzystywane. Ludzi tu przesłuchiwali i stąd odprowadzali do więzienia. W czasie otwarcia tej izby był tutaj taki pan, już staruszek, który zasłabł na schodach z wrażenia. Okazało się, że był tutaj przesłuchiwany

– mówi o celi, w której przetrzymywani byli między innymi Żołnierze Wyklęci z Sądecczyzny, Jan Janur, emerytowany młodszy chorąży sztabowy.

Od radia RDN Małopolska i RDN Nowy Sącz złożyliśmy w celi biało-czerwoną wiązankę, aby symbolicznie uczcić cierpiących tam patriotów.

Inicjatyw na Sądecczyźnie jest wiele i potrwają przez kilka dnia. Wspomnieć chociażby niedzielny (03.03) Bieg Tropem Wilczym w Parku Strzeleckim, czy piątkowe poświęcenie i uroczyste odsłonięcie tablic na rondzie im. Henryka Ferenca w Nowym Sączu.

Inicjatorem tego upamiętnienia była Fundacja „Osądź mnie Boże” z prezesem Jerzym Basiagą na czele.

– Jest to szczególny dzień, bo mamy 1 marca. Jest to o tyle ważne, że pan Henryk, przypomniał o ks. Władysławie Gurgaczu. Gdyby nie pan Henryk Ferenc, nie byłoby Mszy Świętych na Hali Łabowskiej i różnych innych uroczystości. Jemu ta pamięć w Nowym Sączu się należy.

Walka o pamięć o Wyklętych trwa od 2011 roku, kiedy z inicjatywy śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Sejm RP ustanowił święto państwowe Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Czy pamięć się utrzyma? Ostatnio widoczne są tendencje do wycofywania się z trwania w niej. Przykładem może być chociażby plan okrojenia lekcji historii z tematu podziemia niepodległościowego po II wojnie światowej.

Co na ten temat sadzą mieszkańcy Nowego Sącza?

– To jest dramat i temu powinniśmy się przeciwstawiać temu, jasno artykułować i protestować przeciwko temu, bo to jest po prostu niegodziwe

– powiedział jeden z mieszkańców.

– Nie należy się tym specjalnie przejmować, tylko walczyć o swoje. Te różne działania nie dopuszczą do tego, żeby pamięć o naszych bohaterach zaginęła

– twierdzi starszy mężczyzna z os. Zawada.

– Przede wszystkim trzeba to przekazywać młodzieży

– rzucił krótko inny z mieszkańców.

O pamięć chcemy nadal walczyć, aby żołnierze antykomunistycznego podziemia znów nie odeszli w niepamięć. Temu chociażby ma służyć zorganizowana przez nasze radio akcja „Światełko dla Niezłomnych”, do której zapraszaliśmy wszystkich naszych słuchaczy.

Zachęcaliśmy, by w piątek (1.03) między godz. 19.00, a 20.00 zaświecić w oknach naszych mieszkań i domów świeczki i lampki na znak modlitwy i pamięci o tych, którzy za wolną Polskę zapłacili najwyższą cenę.

Słuchacze również publikowali swoje światełka w mediach społecznościowych. Między innymi pod postem, który został umieszczony na naszym profilu facebookowym.

Roksana Szczypta-Szczęch z Instytutu Pamięci Narodowej o Żołnierzach Wyklętych:

Mówiąc o Żołnierzach Wyklętych trzeba przede wszystkim zacząć od odpowiedzi na pytanie: dlaczego Wyklęci skoro mówimy o polskich żołnierzach? Skąd pojawiło się to określenie ich samych, skoro żołnierz to osoba, która powinna być obdarzona szczególnym szacunkiem z racji podejmowanych zobowiązań? Żołnierz przecież zobowiązuje się do służby krajowi, co jest równoznaczne z gotowością do podjęcia walki w jego obronie w sytuacji konfliktu zbrojnego.

Z tego wprost płynie wniosek, że naraża on swoje własne zdrowie i życie. Zatem żołnierz pod przysięgą zobowiązuje się do walki o wolność, o niepodległość własnego państwa, tu konkretnie więc państwa polskiego. I pod tym względem Żołnierze Wyklęci całkowicie wpisują się w tą definicję. Wyklętymi stali się natomiast przez wzgląd na utratę niepodległości przez państwo polskie wskutek II wojny światowej.

Skoro zaś państwo polskie stało się satelickim państwem sowieckim, a władzę przejęli ostatecznie ludzie z nadania obcego państwa – konkretnie Związku Sowieckiego – to osoby działające faktycznie na rzecz niepodległości Polski były ścigane przez nowo utworzone instytucje komunistycznego, zależnego od Związku Sowieckiego państwa, a nawet więcej – przez instytucje specjalnie powołane w celu zwalczania i całkowitej likwidacji oporu. Dość wspomnieć, że kadry tych nowych, komunistycznych instytucji były szkolone i instruowane przez samych Sowietów.

W tym kontekście trzeba pamiętać również o tym, że Żołnierze Wyklęci to w dużej mierze byli żołnierze, rozpoczynający walkę już we wrześniu 1939 r., po agresji Niemiec na Polskę, a kolejno i wymienionego Związku Sowieckiego. Żołnierze polscy w sposób naturalny tę walkę kontynuowali na mocy złożonej przysięgi, a nawet gdy chcieli i próbowali powrócić do normalności – to nowa, komunistyczna władza ich tej szansy całkowicie pozbawiała.

Mówiąc o Żołnierzach Wyklętych, musimy sobie także zdawać sprawę, że nie jest to całkowicie jednolita grupa. Tak, jak wspomniałam – spora ich część rozpoczynała walkę przed ponownym wkroczeniem Sowietów do Polski w 1944 roku. Wśród Wyklętych byli także młodzi ludzie, którzy w latach okupacji niemieckiej dojrzewali i nie mieli związku z organizacjami ruchu oporu.

Po 1945 roku podjęli działalność konspiracyjną wierząc w jej sens i szanse na odzyskanie przez Polskę niepodległości, a gdy te nadzieje coraz bardziej nikły, to druga strona nie stosowała zasady „przedawnienia” czy „zapomnienia”. Dość wspomnieć, że w 1945 roku i 1947 roku komuniści ogłosili amnestie, ale wykorzystali nabytą w ich czasie wiedzę do aresztowań. Choćby to powinno nam uzmysłowić, z jakim przeciwnikiem żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego mieli do czynienia.

W tym też kontekście pojawia się pytanie: czy wobec tego był sens podejmowania walki? Wreszcie: czy współcześnie możemy zrozumieć i docenić walkę tych polskich Żołnierzy, którzy w założeniu komunistów mieli być kompletnie zapomniani? W moim przekonaniu: tak. Jest tylko pewien warunek: zrozumienie sensu ofiary, sensu poświęcenia czegoś swojego dla kogoś i po coś.

Zrozumienie, że niepodległość nie ogranicza się jedynie to tego, że mogę mówić po polsku, ale że współtworzę naród, który może samo stanowić o sobie, który jest gospodarzem własnego domu, własnej ziemi. Jako historyk również stawiam sobie pytanie o zrozumienie sensu walki Żołnierzy Wyklętych, dochodząc wielokrotnie do przekonania, że potrafili poświęcić swoją wygodę i bezpieczeństwo, robiąc to nawet mniej dla siebie, ale bodaj częściej dla swoich bliskich.

Exit mobile version