Starsi ludzie odesłani z kwitkiem, bo nie byli umówieni, inni tracą dzień wolnego, bo musieli przejechać wiele kilometrów, a i tak nic nie załatwili.
Do Tauronu nie można już swobodnie wejść z ulicy. Przed każdą wizytą trzeba umówić termin.
Tymczasem mieszkańcy regionu się denerwują i proszą Radio RDN Małopolska o interwencję.
– Człowiek jedzie 40 kilometrów po to, żeby przedłużyć umowę i okazuje się na miejscu, że nic nie da się zrobić, tylko trzeba się rejestrować przez Internet albo nie wiadomo co.
– Przyznam, że jestem bardzo zdziwiona. Jakieś zapisy na terminy. We wszystkich innych urzędach od ręki można wszystko załatwić, więc tak myślałam, podjeżdżając tutaj, że dzisiaj to załatwię. O parę dni odwlecze się to, co chciałam dzisiaj zrobić. w tym momencie czuje się tak, jakbym cofnęła się w czasie, kiedy wszystko było pozamykane. – Specjalnie muszę wolne sobie brać, tracić dniówkę, urlop i dalej się nie da nic załatwić. – Nie, no nic nie załatwiłam! Trzeba umówić się na godzinę, jeszcze nawet z minutami, dosłownie.
Ktokolwiek chce załatwić jakąś sprawę w Punkcie Obsługi Klienta, musi umówić się wcześniej na wizytę. Jeśli nie jest umówiony, pracownicy informują, że zostanie przyjęty tylko wtedy, jeśli zwolni się jakiś termin, to znaczy, ktoś zapisany na dany dzień nie przyjdzie. Można więc poczekać, ale bez gwarancji, kiedy i czy w ogóle zostanie się przyjętym danego dnia.
Z naszych informacji wynika, że sytuacja podobnie wygląda we wszystkich punktach obsługi klienta firmy TAURON.
Kiedy zapytaliśmy o przyczynę stosowania takich zasad pracowników tarnowskiego Punktu Obsługi Klienta, zostaliśmy odesłani do rzecznika firmy. Do sprawy będziemy wracać.