Coraz częstszy brak wody w studniach, ale też jej zwiększona mętność wody w rzekach. Susza daje się we znaki w regionie sądeckim, limanowskim i gorlickim. Oprócz codziennych problemów mieszkańców dochodzi nowy, czyli wzrost kosztów uzdatniania wody.
Chociaż problem wysychających studni pojawia się już od kilku lat, to w tym roku jest on coraz bardziej powszechny. Tak jak w wysoko położonych miejscowościach Beskidu Wyspowego, na przykład w Młyńczyskach.
– Zgłasza nam to coraz więcej mieszkańców – mówi wójt gminy Łukowica Bogdan Łuczkowski.
– Duża część mieszkańców ma własne studnie i niestety podnoszą teraz temat, że do tej pory woda w prywatnych studniach była, a w tym roku spory z tych studni niestety wyschło. Ta woda zanikła, a mieszkańcy próbują robić odwierty i studnie głębinowe na własną rękę, jednak nie zawsze one kończą się pozytywnym rezultatem, że ta woda się pojawia.
Gmina Łukowica cały czas stawia na inwestycje wodno-kanalizacyjne, aby móc zaradzić problemom. Pod górą Skiełek ma się pojawić nowy odwiert, a w Młyńczyskach powstaną zbiorniki na wodę.
Problem suchych studni jest też w innych limanowskich gminach, jak na przykład w Laskowej. Jak mówi wójt Piotr Stach, od początku tego roku mieszkańcy prosili o interwencję w tej sprawie już ponad 80 razy.
– Dzwonią albo do gminy, albo bezpośrednio do strażaków nie tylko z Laskowej, ale też z Kamionki Małej, Strzeszyc, czy z Ujanowic i strażacy dowożą mieszkańcom wodę. Po prostu wlewają ją do studni, a mieszkańcy muszą napisać oświadczenia, że nie będą tej wody wykorzystywać do celów spożywczych.
Poszukiwanie wody i zapobieganie jej utracie to też pojawiające się nowe koszta. Tak jest też w przypadku jej dostarczania i oczyszczania, aby stała się zdatna do picia. Problem ten doskonale widać na przykład w gorlickiej gminie Ropa. Niższy poziom zbiornika Klimkówka, a tym samym Ropy i mniejszych potoków spowodował mętność wody, którą wodociągi w Ropicy Polskiej muszą dystrybuować do mieszkańców.
– Stacje uzdatniania wody muszą pracować na wyższych obrotach – komentuje wójt gminy Ropa, Karol Górski.
– Są większe koszty, bo trzeba zakupić więcej koagulantów, które służą właśnie do strącania tego zawieszenia, aby woda która dostarczana jest do wodociągów miała odpowiedni smak, barwę i nie była mętna. Te sanepidowskie wymagania są bardzo wysokie, bo ta mętność musi być poniżej 1mq/m3.
Coraz większe problemy z suszą powodują, że trwają też dyskusje jak zatrzymywać wodę, gdy już pojawi się deszcz, na przykład do podlewania naszych ogrodów. Oprócz zwykłego łapania deszczówki do beczek, można też robić to w inny sposób, o czym mówi Ben Lazar, nauczyciel i promotor permakultury.
– Chodzi o wytyczenie poziomicy. Jak pamiętamy z lekcji geografii, to na mapach są poziomice i my je realnie w ogrodzie wytyczamy rów lub wał w kształcie litery „S” wkopane, wywrócone w ziemię. Czyli jest rowek i jest kawałek kopczyka. Różnicujemy poziomy i konstrukcja jest wypoziomowana, czyli woda, która spływa i napotyka taką przeszkodę, nie jest w stanie przeskoczyć tej różnicy poziomów ani w lewo, ani w prawo, bo jest wypoziomowane i woda zaczyna wsiąkać w ziemię.
W związku z problemami z wodą część samorządów limanowskich współpracuje już w ramach przyszłego projektu doprowadzenia do nich wodnej magistrali ze zbiornika w Dobczycach.
Takim rozwiązaniem zainteresowane są między innymi gminy Mszana Dolna, Tymbark, Dobra czy miasto Limanowa.
Rozmowa z Benem Lazarem: