Zobacz galerię:
Chociaż od początku miesiąca są już na Dunajcu to dziś otrzymali oficjalne błogosławieństwo na swoją niełatwą pracę. Biskup Stanisław Salaterski poświęcił flisackie łodzie na początku sezonu spływów.Spotkanie rozpoczęła uroczysta Msza Święta w intencji flisaków, ich rodzin i pracy, którą biskup pomocniczy Diecezji Tarnowskiej odprawił w kościele Narodzenia NMP w Sromowcach Niżnych.
– Mają poczucie, że Pan Bóg pozwolił im żyć w wyjątkowym miejscu, ale swoją pracę wykonują wśród wielu niebezpieczeństw i z ludźmi. Aby tym wyzwaniom sprostać potrzebują Bożej pomocy i o pokornie o nią proszą, przyzywając Matki Najświętszej, Św. Krzysztofa, Św. Kingi i Św. Barbary. Proszą także Pana Boga, aby był dla nich miłosierny, poprzez sprzyjające warunki pracy i szacunek ludzi, aby z tego wzrosła Boża Chwała i oni sami doszli przez nią do nieba.
– podkreślał potrzebę Eucharystii ks. biskup Stanisław Salaterski, który wraz z flisakami spłynął do przystani pod Trze Koronami, gdzie święconą wodą pokropił ich oraz ich tratwy.
Gospodarzem uroczystości był prezes Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich, Jerzy Regiec.
– To rzecz bardzo żywotna i podstawowa, takie błogosławieństwo na początek sezonu. My, jako ludzie gór, Pienin i ogólnie Podhala, bardzo mocno jeszcze tę tradycję podtrzymujemy i staramy się każdą pracę, każdą robotę zaczynać od Bożego błogosławieństwa i to jest dla nas rzecz fundamentalna.
Sami Flisacy podkreślali widoczny niski stan Dunajca, ale mieli nadzieję, że wyproszone łaski dadzą efekt i sezon będzie dobry.
– Co roku to kultywujemy, bo to już jest tradycja. Teraz dopiero sezon się zaczyna i zobaczymy, jak będzie. Byle do przodu, jak to się mówi. W imię Boże. Bardzo niski stan roku w porównaniu z poprzednim rokiem, ale myślimy, że teraz już będzie większy. Gadają, że bez Boga, ani do proga.
To będzie już 91. sezon turystyczny flisaków zrzeszonych w Polskim Stowarzyszeniu Flisaków Pienińskich.
Według historycznych wzmianek Dunajcem przez Pieniny spływano już kilkaset lat temu, a tatrzańskie i gorczańskie drzewo płynęło z Podhala nawet na polskie wybrzeże w celu budowy statków.