Dzikie zwierzęta coraz śmielej podchodzą do domostw w południowej części miasta. Dębiczanie boją się o swoje bezpieczeństwo.
W ostatnim czasie zwierzęta często wychodzą z lasów i szukają nowych miejsc bytowania. Jak mówią specjaliści, jedną z głównych przyczyn ich aktywności jest wyrzucanie przez ludzi jedzenia.
Ryszard Cierpich z Koła Łowieckiego 'Łoś’ – Tarnów, mówi, że przepisy zabraniają odstrzału dzików w mieście, dlatego łowczy muszą sobie z nimi radzić w inny sposób.
– Ponieważ prawo nam zabrania polowania na terenie miasta, a jeszcze teraz zwiększono odległość do 150 m od zabudowań, dlatego my przepłaszamy te dziki z terenu miasta, gdzie nie ma co ukrywać, człowiek wszedł na teren zamieszkania zwierząt, a nie odwrotnie. W tym roku, zgodnie z zobowiązaniem, cztery razy przepędzaliśmy dziki. One faktycznie były, może nie w bezpośrednim sąsiedztwie domostw, ale niedaleko.
Burmistrz Dębicy Mariusz Szewczyk, zapewnia, że w tej sprawie jest w stałym kontakcie z kołem łowieckim i podejmowane są działania, aby dzika zwierzyna nie zagrażała człowiekowi.
– Cały czas współpracujemy z kołem łowieckim. Nawet ostatnio odbyło się spotkanie, na którym przedyskutowaliśmy plany działania. Słyszałem także, że inne podmioty zaangażowały się w walkę z dzikami, co jest bardzo dobrym znakiem. W listopadzie zostały przeprowadzone akcje wystraszenia. Z ostatnich informacji wynika, że nie było dzików na Budziszu, ale z kolei mamy sygnały, że zwierzęta przeniosły się na ul. Zdrojową. Będziemy to monitorować.
Przedstawiciele koła łowieckiego do odstraszania dzików używają specjalnych preparatów. Myśliwi dodają, że do tej pory udało się wypłoszyć 14 dzików.
Spotkanie z dzikiem może być niebezpieczne w dwóch przypadkach: jeżeli zwierzę jest ranne lub chroni młode.