– Od kilku lat mamy problem z brzydkim zapachem, wydobywającym się prawdopodobnie z sortowni. Wieczorami nie da się wysiedzieć na balkonie czy ogrodzie – narzekają mieszkańcy.
Powracamy do problemu, z którym mieszkańcy Krzyża zmagają się od dawna, czyli przykrym zapachem z wysypiska śmieci.
Wobec braku dalszych działań ze strony urzędników i przedsiębiorstw zajmujących się przetwarzaniem odpadów mieszkańcy nie wykluczają drastycznych działań.
– Mieszkańcy są już tak zdegustowani i zniecierpliwieni, że jeżeli ktoś da hasło do zablokowania dojazdu do wysypiska, to tak zrobimy. – Przyjedziemy ze śmieciami i staniemy. – Weźmiemy po kilogramie i przyjedziemy w pięćset samochodów – mówią mieszkańcy.
Przy ulicy w Komunalnej mieszczą się dwa zakłady zajmujące się przetwórstwem odpadów – miejska firma MPGK oraz FBSerwis Karpatia. Prowadzona przez nich działalność powoduje, że często nad znaczą częścią tej dzielnicy Tarnowa unosi się nieprzyjemny zapach.
Mieszkańcy mówią, że mimo licznych zgłoszeń do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska czy innych urzędów oraz próśb o interwencję i poprawę ich sytuacji życiowej, wciąż pozostają sami z problemem.
– Reakcja WIOŚ jest taka, że nawet nie musimy już mówić co się dzieje, tylko przedstawiamy, że dzwonimy z Tarnowa, a oni już wiedzą, że to chodzi o odór i to nic nie daje. Oni sobie zapisują i mówią, że przyjęli zgłoszenie i właściwie tyle. Tak samo jest jak dzwonimy na straż miejską. Raz tylko po interwencji pani dyrektor ochrony środowiska w telewizji, gdzie ostro się w tej kwestii odniosła, to był pół roku spokój, ale później znów wszystko wróciło – mówi Janusz Czarnik, mieszkaniec dzielnicy Krzyż.
Jak twierdzą mieszkańcy, odór czuć niemal przez cały rok. O ile w zimie, ze względu na pozamykane okna, nie jest aż tak uciążliwy, to w wakacje, zwłaszcza w upalne i wietrzne dni, jest bardzo źle.
– Są to szczególnie wypuszczane wieczorami koło godz. 17-20 zapachy, które bardzo utrudniają nam życie i zmuszają do ucieczki do domu i zamykania okien. Nie możemy sobie już z tym poradzić. Ciągnie nas na odruchy wymiotne, człowiek ogólnie źle się czuje. Tak się nie da żyć. To tak, jakby ktoś wszedł do kubła ze śmieciami. – Jest to zapach zgniłego mięsa, czy zgniłych odpadów bio. Totalny smród, totalny odór – mówi społeczność z Krzyża.
Mieszkańcy z ulic przy składowisku śmieci skarżą się, że nie mogą żyć jak normalni ludzie. Cierpią na tym również dzieci.
– Dzieciaki kwiczą, piszczą i błagają nas, byśmy coś zrobili, bo jest nie do wytrzymania. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że teraz dni są gorące, w nocy można by było przewietrzyć mieszkanie, ale się zwyczajnie nie da. Mimo tego, że mamy wentylacje mechaniczne z filtrami, to ten sprzęt też sobie z tym nie radzi. Cierpi na tym życie towarzyskie. Człowiek myśli, że zaprosi do siebie znajomych np. na grilla, a tu się okazuje, że nie da się tego zrobić. Zwykłe ludzkie zachowania muszą być podporządkowane temu, co się dzieje i co czuć – przekazuje Damian Jarmuła, mieszkaniec.
Mieszkańcy żądają od przedsiębiorstw zdecydowanych działań.
– My przede wszystkim oczekujemy tego, że nam nie będzie śmierdziało. Nie życzymy sobie smrodu i to jest dla nas priorytet. Technologia przetwarzania odpadów niech będzie taka, żeby nie była dla nas uciążliwa. Nie może być tak, że funkcjonują przedsiębiorstwa, które służą społeczeństwu jako całości, ale ich koszty działalności ponoszą mieszkańcy Krzyża i okolic – mówi mieszkaniec, Sebastian Mruk.
Cierpliwość mieszkańców jest już na granicy. Pokłosiem tego była niedawna akcja, którą zorganizowali w portalach społecznościowych.
– Zostały udostępnione wszystkie numery alarmowe, czyli całodobowy numer WIOŚ, numery straży miejskiej i podany był także numer do prezydenta Romana Ciepieli. Po tej akcji na miejsce przyjechał pan prezydent w celu wizytacji tego obiektu, ale tylko miejskiej spółki MPGK, ponieważ Karpatia jest prywatnym przedsiębiorstwem i tam pan prezydent nie ma wstępu – mówi Jacek Jarmuła, przewodniczący zarządu osiedla Krzyż.
Mieszkańcy mają żal do prezydenta, że zasłania się brakiem ustawy antyodorowej.
Kierownik tarnowskiej delegatury WIOŚ Krystyna Gołębiowska potwierdza, że w ciągu ostatnich tygodni placówka otrzymała wiele telefonów od mieszkańców, lecz jak zaznacza, Inspektorat może interweniować wyłącznie w przypadku, gdy segregacja jest prowadzona niezgodnie z zasadami.