Powoli mija pierwszy tydzień tegorocznych ferii zimowych. Na stokach i w górskich miejscowościach Sądecczyzny gości nie brakuje. Sprawdzaliśmy, jak te pierwsze dni zimowego wypoczynku podsumowuje branża turystyczna.
Zimowe życie wróciło pod Górę Parkową. Tak można w skrócie określić to, co dzieje się obecnie w Krynicy. Miejscowi pamiętają, jak wyglądało to rok wcześniej, gdy zamknięte były wyciągi, stragany z pamiątkami, a po pustych ulicach hulał wiatr.
– Paradoksalnie cieszymy się, że zimą znów są u nas korki – mówi Daniel Lisak z Krynickiej Organizacji Turystycznej. Nie wszystkie miejsca noclegowe są zajęte, ale turystów z dnia na dzień jest coraz więcej.
– Obłożenie w tym tygodniu szacowałbym na mniej więcej 70%. W większości obiektów nie było pełnego stany, ale tak jest zawsze tak początku ferii. Widzimy dość duże, w zasadzie wysokie zainteresowanie w godzinach popołudniowych, kiedy narciarze wracają z Jaworzyny i innych stacji narciarskich – tłumaczy Lisak.
O tym, że Krynicę dopiero czeka najazd gości, przekonany jest też burmistrz Piotr Ryba. Przypomina, że teraz w Beskidach goszczą Małopolanie ze swoimi dziećmi, ale też mieszkańcy województw: świętokrzyskiego, wielkopolskiego, lubuskiego, oraz kujawsko-pomorskiego.
– W kolejnym miesiącu przyjadą do nas między innymi mieszkańcy stolicy – mówił w programie Słowo za słowo na antenie RDN Nowy Sącz Piotr Ryba, burmistrz Krynicy-Zdroju.
– Luty będzie na pewno bardziej obstawiony. Pierwsze dwa tygodnie to są ferie warszawskie, a później mamy łódzkie, śląskie, podkarpackie i lubelskie, czyli mieszkańców kolejnych województw, którzy bardzo chętnie odwiedzają Krynicę. Porównując styczeń z lutym, myślę, że luty nasza baza noclegowa będzie w lutym bardziej odłożona – mówił Piotr Ryba.
Co znaczące, ratownicy górscy z Krynicy zaobserwowali, że pierwsze dni tegorocznych ferii są spokojniejsze pod kątem interwencji na stokach, niż w latach ubiegłych. To może potwierdzać teorię, że przed Krynicą jest też jeszcze największy najazd narciarzy.
Jak mówi Robert Pióro, ratownik z Grupy Krynickiej GOPR, zazwyczaj w szczycie sezony zimowego, goprowcy odnotowywali dziennie kilkadziesiąt interwencji na stokach. Teraz jest to średnio kilkanaście dziennie.
– Średnio po trzy interwencje na stację. Czasami jest więcej na jednej, mniej na drugiej. W porównaniu do lat ubiegłych można powiedzieć, że jest ich bardzo mało. W poprzednich sezonach to jak pamiętam, było czasem 30 interwencji dziennie. Nie ma też tyle ludzi co dawniej. Przy wyciągach nie ma kolejek i jest w miarę luźno – relacjonuje ratownik.
Grzegorz Lenartowicz ze stacji Słotwiny Arena zauważył, że goście starają się zachowywać wszelkie obowiązujące obostrzenia, czyli stosowny dystans w kolejce. Według niego chodzi też jeszcze o jeden czynnik, który powoduje, że przestrzeni na stoku jest więcej, a więc jest też bezpieczniej.
– Po drugie, dobre warunki na stoku, pozwoliły na to, że w zasadzie mamy wszystkie trasy czynne. Nie tylko my, ale inne ośrodki narciarskie również. To sprawia, że narciarze po prostu jeżdżą po większym obszarze – wyjaśnia Lenartowicz.
Sprawdziliśmy więc, jakie plany na półmetku małopolskich ferii mają mieszkańcy Nowego Sącza. Jak je spędzają i czy planują jeszcze odpocząć w rodzimych górach?
– Pierwszy tydzień byliśmy w domu, a ja nie byłam jeszcze nigdzie, bo pracuję cały czas – mówi mieszkanka Sądecczyzny. – Wczoraj byliśmy w Starym Sączu i znaleźliśmy to Leśne Molo, poszliśmy i to jest rzeczywiście bardzo fajna atrakcja. Jeździmy też na biegówkach, więc liczyliśmy, że śniegu będzie więcej na trasach w okolicach Krynicy, niestety śniegu na biegówki było za mało – dodaje kolejna kobieta spotkana przez reportera RDN Nowy Sącz.
Przypominamy, że ferie w Małopolsce potrwają jeszcze do niedzieli 30 stycznia.