Sądeczanin Grzegorz Hedwig zajął 10. miejsce w konkurencji kanadyjek podczas olimpijskich zawodów w kajakarstwie górskim w Paryżu.
Wynik dobry, choć reprezentant Polski nie był do końca zadowolony.
– To fakt, że jestem finalistą olimpijskim, ale liczyłem na dużo więcej i byłem na to przygotowany. Potwierdził to zresztą półfinał. Męczyłem się na dwóch bramkach, musiałem zawracać, a i tak wykręciłem niezły czas, co potwierdza, że mogłem pojechać naprawdę dużo. Swoje zrobiły też pogoda i ta przerwa. Krótko mówiąc: wypompowałem się i nie byłem w stanie zrobić nic więcej. Byłem napędzony tez medalem Klaudii, bo czekaliśmy 24 lata na taki wynik. Teraz jestem trochę rozczarowany, ale muszę to przeanalizować
– powiedział Grzegorz Hedwig w rozmowie z biurem prasowym Polskiego Związku Kajakowego.
To najlepszy wynik w historii występów 36-letniego zawodnika na igrzyskach, choć również jego tata Jarosław Hedwig odczuwał niedosyt.
– Z samych zawodów nie jestem zadowolony, bo nie wyszło to tak, jak on by chciał. Były nadzieje na dużo lepszy wynik, choć to jego najlepsze miejsce na igrzyskach olimpijskich. Był 12., 14., a teraz 10. Myślę jednak, że nie jest zadowolony ze stylu, w jakim popłynął finał.
Środowisko kajakowe spotkało się w nowosądeckim Parku Strzeleckim, by w strefie kibica oglądać olimpijskie zawody w kanadyjkach.
Tata Grzegorza Hedwiga liczy, że syn będzie kontynuował karierę, a jego motywacją ma być narzeczona – srebrna medalista olimpijska z Paryża w kajakarstwie górskim, sądeczanka Klaudia Zwolińska.
Zawodniczka we wtorek (30.07) o 15.00 wystartuje w kwalifikacjach konkurencji kanadyjek. W niedzielę (28.07) zdobyła srebro igrzysk w kajakach czyli K-1.