Sądecki szpital odpowiada na zarzuty, które w trakcie kampanii wyborczej są kierowane w stosunku do placówki. Chodzi szczególnie o pracę SOR-u i złe zarządzanie placówką. W trakcie konferencji prasowej zorganizowanej przez władze szpitala przewijał się m.in. temat pijanych pacjentów, którzy zakłócają prace oddziału ratunkowego od czasu likwidacji Izby Wytrzeźwień.
Szpital Specjalistyczny im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu ze względu na obsługiwany teren, czyli miasto i powiat nowosądecki, oferuje wsparcie blisko 300 tysięcy mieszkańcom.
– Średnia liczba potencjalnych pacjentów dla innych małopolskich jednostek jest jednak o połowę mniejsza – mówi Bogusław Latacz, wicedyrektor sądeckiego szpitala. Tutejszy SOR jest więc znacznie bardziej obciążony niż inne placówki w regionie.
– Czy Limanowa, czy Gorlice maja około 100 tysięczne rejony. Różnica jest gigantyczna. Do tego wszystkiego jesteśmy jedynym SOR w okolicy, który ma oddział neurologiczny i udarowy. To oznacza, że pacjenci zjeżdżają do nas prawie że od Brzeska, a z drugiej strony to Rabka-Zdrój
– mówi Latacz.
Czas, w którym osoby są przyjmowane do szpitala od zgłoszenia waha się od 15 minut do 2 godzin w zależności od stanu pacjenta i tego czy pacjent dotarł np. karetką. Notoryczny problem to brak łóżek, ale też lekarzy i to nie tylko chętnych do pracy na SOR.
– W momencie kiedy pacjenci zostają zakwalifikowani do hospitalizacji na konkretnych oddziałach, na tych oddziałach trzeba znaleźć miejsce. Najczęściej bywa tak, że na to miejsce czekają na Oddziale Ratunkowym. Jeśli zablokuje nam się tak sześć, siedem z trzynastu miejsc i do tego wszystkiego dojdzie jeszcze pięciu ludzi z migotaniem przedsionków, to nagle się okazuję się, ze mamy komplet. Ci, co czekają nie mogą być przyjęci, bo nie mamy co z nimi później robić.
– mówi wicedyrektor szpitala.
Zazwyczaj pacjenci są wtedy zamiast „na łóżka” przyjmowani „na wózek” czy „krzesło” i nadal muszą czekać. Aby obsługa pacjentów w szpitalach była bardziej efektywne potrzebne są ośrodki lub oddziały, które zapewniają długotrwałe leczenie. Chodzi o ośrodki takie jak zakład opiekuńczo-leczniczy czy hospicja, albo ośrodki rehabilitacyjne czy oddziały dla przewlekle chorych.
– Jakby to się zrealizowało, to mamy po pierwsze możliwość natychmiastowego przeniesienia pacjenta z SOR-u na oddział, a w momencie gdy wdrożone jest właściwe leczenie przeniesieni na oddział gdzie będzie leczony odpowiednio długo. My do tego dążymy. Pani dyrektor podjęła już odpowiednie działania tylko tego nie da się zrobić z dnia na dzień
– zaznacza Bogusław Latacz.
To jednak problem systemowy, którzy dotyczy nie tylko Nowego Sącza. Prace SOR-u od czasu likwidacji Izby Wytrzeźwień mocno zakłócają pijani pacjenci. W ciągu roku to około 1000 dodatkowych pacjentów, którzy są bardzo kłopotliwi.
– Takiego pacjenta nie można zbadać, wysłać do psychiatry czy otrzymać zgody na leczenie do momentu gdy nie wytrzeźwieje. Więc średni czas pobytu takiego człowieka to kilka godzin i oni muszą leżeć w tym czasie na SOR. Na ich zachowanie, często mówiąc ogólnie nieparlamentarne, niestety nie mamy wpływu
– pointuje zastępca dyrektora sądeckiego szpitala.
Placówka musiała z tego powodu zatrudnić na stałe firmę ochroniarską, która zajmuję się agresywnymi pacjentami. To dwóch pracowników, którzy całodobowo pracują tu w systemie zmianowym.