Uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej tej nocy pokonywali dziesiątki kilometrów różnymi trasami w całej Polsce. Aż pięć różnych dystansów prowadziło do Sanktuarium św. Rity w Nowym Sączu.
– Trasa bardzo dobra, pogoda sprzyjała, bo nie padało. To świetne przeżycie, polecamy każdemu. Motywowała nas wiara. Wierzymy, że to wszystko jest po coś. Szło się nam bardzo spokojnie. Spotkaliśmy pana, który przeprowadził nas przez całą trasę. Szliśmy grupą więc mieliśmy wsparcie. Ktoś zawsze nadaje tempo, w razie potrzeby ktoś zostaje, poczeka. Jest taka współpraca. Jest to sprawdzenie samego siebie, czy się da radę, czy się podoła. A poza tym zawsze idzie się też z jakąś intencją
– mówili uczestnicy wędrówki.
Jedni szli w duetach, inni grupami, niektórzy decydowali się na samotną wędrówkę. Na trasie można było też spotkać rodziny.
– Mam 13 lat i idę już trzeci raz. Było troszkę ciężko ale daliśmy radę. Trasa była całkiem niezła, ale chyba łatwiejsza niż zazwyczaj, chociaż były trudne momenty np. szliśmy przez taki lasek, gdzie było strasznie ślisko. Jako rodzice chcemy nieść intencje, ale chcemy pokazać razem przykład naszym dzieciom. Uczą się przez to
– opowiadała jedna z rodzin.
Trasy jak co roku są zróżnicowane. Chodzi o to aby każdy mógł wybrać coś dla siebie – mówi jeden z organizatorów Paweł Wolak.
– Przeważnie wybieramy trasy tak aby szły szlakami i żeby była pętla. Zaczynamy w Sanktuarium i tu kończymy. Jakoś tak mamy, że rozchodzimy się w cztery strony świata. Niektóre trasy są po prostym, ale wcale nie są takie łatwe. Większość uczestników uznaje, że jak jest zróżnicowany teren to jest dużo łatwiej, bo inne mięśnie pracują.
W Ekstremalną Drogę Krzyżową każdy zabierał jako symbol drewniany krzyż. Później, na zakończenie składano je przy końcowych stacjach na placu kościelnym m.in. przy figurze świętej Rity czy przy kapliczkach. W drogę jak co roku wyruszyli też tutejsi kapłani.
– Co roku przybywają tutaj pielgrzymi z różnych stron. Mamy też stałą ekipę księży: Wojciech, Michał i ja. Zawsze wyruszamy w drogę razem z pielgrzymami i jak dotąd zawsze udaję nam się te 40 kilometrów pokonać
– mówi jeden z wikariuszy sądeckiej parafii, ksiądz Paweł Przybyło
Co roku do sanktuarium przychodzi też grupa z Łącka. Osoby, które zdecydowały się na tę wędrówkę mieli do pokonania ponad 40 kilometrów drogi.
– Jesteśmy zmęczeni, ale daliśmy rade. Szliśmy przez Opalaną, Gołkowice, Moszczenice, później do Ołtarza Papieskigo w Starym Sączu i dalej przez Myślec, Zawadę i do Nowego Sącza. Nogi troszeczkę bolą, ale było warto. Będzie mąż masował nogi.
Część osób, które zakończyły wędrówkę została złapana okiem kamery naszej reporterki. Nagrania znajdziecie na naszym facebooku RDN Nowy Sącz.