Ponad pół tysiąca paczek świątecznych i 2 tony artykułów codziennego użytku – autokar wypełniony po brzegi darami dla Polaków żyjących na Kresach Wschodnich wyruszył w piątek o poranku z gminy Tarnów w okolice Lwowa na Ukrainie.
To inicjatywa gminy i Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oddział w Tarnowie, którzy od wielu lat odwiedzają Polaków żyjących na Ukrainie przywożąc im dary.
Jednak ich wizyta to przede wszystkim czas spotkania i rozmowy z rodakami żyjącymi na tych terenach.
Wśród osób, które wyruszyły na Ukrainę jest sołtys Jodłówki-Wałki Lucjan Olszówka, który po przybyciu na miejsce wcieli się w rolę świętego Mikołaja i rozda prezenty dzieciom. Jak mówi w rozmowie z reporterem RDN Małopolska, Polacy mieszkający na Kresach co roku oczekują na te odwiedziny i przyjmują swoich rodaków z wielką otwartością.
– Reakcje na nasze przyjazdy są bardzo pozytywne. Dzieci oczekują na tego świętego Mikołaja. Działamy przede wszystkim przy tamtejszych parafiach. Nasi rodacy bardzo sympatycznie to odbierają, cieszą się, chcą z nami rozmawiać, goszczą nas w miarę swoich możliwości. Oni naprawdę są żądni rozmowy z nami, my śpimy u nich, to oni zamiast spać, to chcą z nami rozmawiać. Wypytują o Polskę i wszystko inne. Jak rozdajemy paczki to dzieci i młodzież, mówią, że jak skończą tam szkołę, to zamierzają jechać do Polski i w niej studiować.
Delegacja złożona z przedstawicieli samorządu, mieszkańców gminy i członków Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich odwiedzi dzieci z polskich szkół i rodziny polskich parafii w Strzelczyskach, Krysowicach, Czyszkach, Lipinikach, Lwowie i Mościskach.
W samym Lwowie odwiedzone zostaną także rodziny, które opiekują się tamtejszym cmentarzem Obrońców Lwowa i cmentarzem Łyczakowskim. Transport darów trafi również do sióstr zakonnych, posługujących w lokalnych Domach Pomocy Społecznej i szpitalach.
Pierwsze takie transporty darów były organizowane przez Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich już w latach 80. Jak mówi prezes tarnowskiego oddziału towarzystwa Witold Miś, zawożone są różne rzeczy, ale Polacy żyjący na Kresach najbardziej cenią pamięć o nich.
– Dary zwozimy od wielu lat. To było jeszcze w latach 80., kiedy pan Edward Kupiniak wraz z naszym byłym prezesem panem Rybickim wozili te dary do Polaków, sami i na własną rękę. W paczkach są przede wszystkim artykuły chemiczne, rzeczy niezbędne do codziennego życia i oczywiście prezenty dla dzieci oraz żywność. To co doceniają nasi rodacy najbardziej, to pamięć, że wciąż jesteśmy blisko nich. Często nas zachęcają, żeby ich odwiedzać.
Taka akcja była zazwyczaj organizowana raz w roku, ale odkąd wybuchła wojna na Ukrainie, transport z gminy wyrusza nie tylko na Boże Narodzenie, ale również przed Wielkanocą.
Wójt Grzegorz Kozioł mówi, że choć przez obwód lwowski nie przebiega linia frontu, to skutki wojny dotykają te tereny, stąd ta pomoc jest bardzo potrzebna.
– Odwiedzamy naszych rodaków, którzy są Polakami, mówią po polsku, kultywują polskie tradycje, są wyznania rzymskokatolickiego, ale są również obywatelami Ukrainy. Podlegają obowiązkowi służby wojskowej, jeżdżą na front i te tragedie związane z wojną również ich dotyczą, jak śmierć ojców czy dziadków w rodzinach. To widać, że jest tam biednie. Co prawda nie ma tam działań wojennych, bo nie ma tam frontu, ale na każdym kroku widać, że trwa w tym kraju wojna. Widać np. młodych ludzi zwłaszcza kobiet i dziewcząt z bronią w ręku na punktach kontrolnych przy drogach.
Wyjazd na Ukrainę poprzedziła zbiórka darów, w którą głównie zaangażowały się dzieci i młodzież z przedszkoli, szkół podstawowych i szkół ponadpodstawowych z gminy Tarnów i miasta Tarnowa.
Przed wybuchem wojny ci młodsi wolontariusze również jeździli za wschodnią granicę, aby odwiedzić rodaków. Teraz ze względów bezpieczeństwa jeżdżą tylko osoby dorosłe. W piątkowy (15.12) poranek spod Domu Ludowego w Radlnej z transportem darów wyruszyło kilkanaście osób, w tym przedstawiciele gminy, towarzystwa oraz dorośli wolontariusze.w O