Ogromne emocje w Arenie Jaskółka! ‘Żyrafy’ nieznacznie słabsze od Radomki

333571874 3486534128258653 3457858002301414047 n

Siatkarki Roleski Grupa Azoty ANS Tarnów, po niezwykle ciekawym i emocjonującym spotkaniu, uległy przed własną publicznością Moya Radomce Lotnisko Radom 2:3.

W pierwszym meczu tych drużyn w Radomiu podopieczne trenera Marcina Wojtowicza przegrywały już w setach 0:2, by jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę i zwyciężyć 3:2. Dlatego podobnych emocji spodziewali się kibice, tłumnie zgromadzeni w Arenie Jaskółka.

Początek spotkania był dość wyrównany, jednak ‘Żyrafy’ od stanu 3:5 dla rywalek zdobyły 7 kolejnych punktów i wyszły na pewne prowadzenie. Zawdzięczały to głównie Wiktorii Szumerze, której bardzo dobry serwis sprawiał mnóstwo kłopotów zawodniczkom z Radomia. W dalszej części seta tarnowianki utrzymywały wypracowaną przewagę, a w końcówce jeszcze ją powiększyły, ostatecznie wygrywając seta 25:14.

Druga odsłona spotkania była niezwykle emocjonująca. Przez zdecydowaną większość seta wynik oscylował w okolicy remisu. Dopiero w końcówce lekko przycisnęły podopieczne trenera Błażeja Kryształowicza i odskoczyły na trzy punkty (17:20). Tarnowianki próbowały odrobić straty, ale to im się nie udało i druga partia padła łupem radomianek 22:25. I w całym meczu mieliśmy setowy remis 1:1.

‘Żyrafy’, podłamane porażką w drugim secie, w kolejnej partii niestety zaczęły popełniać sporo błędów. Nie kończyły ataków, a także miały spore problemy z dobrym przyjęciem. Wykorzystały to przyjezdne, które w trzeciej partii dość szybko wyrobiły sobie kilkupunktową przewagę, później ją powiększając, by zwyciężyć 13:25.

Czwarta partia to z kolei ‘powrót do żywych’ siatkarek z Tarnowa. Znów zaczęły grać skutecznie, zwłaszcza Klaudia Świstek, Katarzyna Marcyniuk i Wiktoria Szumera, co pozwoliło im szybko wyjść na wysokie prowadzenie, którego do końca partii nie oddały, wygrywając 25:15. Wówczas było już wiadomo, że o końcowym triumfie którejś z drużyn zadecyduje tie-break.

Piąty set niestety zaczął się dla tarnowianek najgorzej jak mógł. Znów miały ogromne problemy z przyjęciem i wykończeniem ataków, na co tylko czekały zawodniczki z Radomia, zdobywając pięć punktów z rzędu (0:5). Tym samym gospodynie stanęły przed ogromnym wyzwaniem odrobienia kolosalnych strat. Trener Marcin Wojtowicz poprosił o czas dla swojego zespołu, ale ‘Żyrafy’ wciąż nie potrafiły się przełamać, w pewnym momencie tracąc już sześć punktów (2:8). Wówczas szkoleniowiec tarnowianek ponownie wezwał swoje zawodniczki. Ta przerwa zdecydowanie podziałała na gospodynie, które zaczęły odrabiać straty, głównie dzięki Gabrieli Ponikowskiej, która raz za razem punktowała ‘z obejścia’. W pewnym momencie ‘Żyrafy’ traciły tylko jeden punkt (11:12) i wydawało się, że jeszcze mogą osiągnąć sukces. Niestety zawodniczki z Radomia wytrzymały napór gospodyń, same dobrze atakując i finalnie zwyciężyły piątą partię 15:12 i mogły dopisać do swojego konta dwa duże punkty meczowe. Z kolei jedno ‘oczko’ powędrowało do tarnowianek.

Przez całe spotkanie 'Żyrafy’ musiały sobie radzić bez atakującej Wiktorii Kowalskiej, która uskarżała się na ból kolana.

Po meczu trener beniaminka Tauron Ligi Marcin Wojtowicz przyznał, że spotkanie było bardzo wyrównane, a do zwycięstwa zabrakło niewiele.

– To był mecz szarpany, ale bardzo równy. Tak naprawdę zadecydowały niuanse, czy jedna piłka skończona trudna. Zabrakło nam chyba szczęścia, które dzisiaj było po stronie Radomia. Po słabym starcie tie-breaka rozkręcaliśmy się i myślę, że gdyby potrwał on dłużej, to mogło by się to inaczej skończyć. Tak naprawdę zadecydował już drugi set, który przegraliśmy. Tam popełniliśmy troszkę za dużo błędów i pewnego rodzaju niemoc, bo gdybyśmy wygrali tego drugiego seta, to pewnie by się to zdecydowanie inaczej potoczyło. Tie-break to jest loteria. Zaryzykowaliśmy, ale troszkę zabrakło nam szczęścia. Nie można powiedzieć, że oddaliśmy tego seta. Doszliśmy rywalki na jeden punkt. Tutaj zadecydowało kilka szczęśliwych piłek. Zupełnie nie mam pretensji do dziewczyn po tym meczu, pomimo tego falowania, bo przegraliśmy siatkarsko.

Zdaniem kapitan ‘Żyraf’ Marty Łyczakowskiej, o końcowej porażce zadecydowały niuanse.

– W pierwszym secie wyszłyśmy bardzo ‘mocno’ i dziewczyny z Radomia nie miały zbytnio szans, żeby nam zaszkodzić. Później nie wiem czy zabrakło determinacji, żeby pociągnąć wynik na 3:0, ale atmosfera była cały czas, byłyśmy też skupione, a każdej z nas zależało na tym, by ten mecz wygrać i to jak najszybciej w trzech setach. Szczerze mówiąc, to ten mecz falował i czasem było tak, że my miałyśmy dobrą serię punktową, czasem Radom miał tę serię i tak naprawdę każdy zespół się napędzał i później druga ekipa nie miała szans na nadgonienie dużej różnicy punktowej.

Po szesnastu rozegranych spotkaniach w Tauron Lidze siatkarki Roleski Grupa Azoty ANS Tarnów z dorobkiem 11 punktów zajmują 9. miejsce w tabeli. Następny mecz tarnowianki rozegrają w poniedziałek, 6 marca, na wyjeździe z ŁKS-em Commercecon Łódź.

 

Roleski Grupa Azoty ANS Tarnów – Moya Radomka Lotnisko Radom 2:3 (25:14, 22:25, 13:25, 25:15, 12:15)

Exit mobile version