Pracownicy firmy Kalmar ze Starego Sącza od kilku miesięcy nie dostają pieniędzy za swoją pracę. Mają już dość obietnic bez pokrycia, więc poprosili media o nagłośnienie sprawy, a od drugiej połowy grudnia zakład produkujący meble stoi.
Z czego mamy żyć? Pyta Adrian Gut, jeden z pracowników.
– Nie mamy pieniędzy za wrzesień, październik i listopad. Od 1 grudnia mieliśmy podpisane umowy z nowym pracodawcą, ale wypłat dalej nie ma. Od 5 miesięcy nie mamy ani grosza do życia. Zapewniano nas, że problemy są chwilowe, a firma wychodzi na prostą. Skończyło się na obietnicach, zostaliśmy okłamani. Jestem teraz na utrzymaniu żony
– podkreślił.
– Wstyd się przyznać – powinienem pomagać swoim dzieciom, a pożyczam od nich pieniądze
– dodał Tomasz Skrzypiec, pracownik starosądeckiej firmy.
Gdy odwiedziliśmy jej siedzibę i pytaliśmy o komentarz właściciela, dostaliśmy jedynie stanowisko w formie pisemnej.
W oświadczeniu Marek Kaleta poinformował, że wpływ na trudną sytuację firmy miały pandemia oraz wojna na Ukrainie, skąd importowane były surowce. Ponadto przedsiębiorstwo nie mogło skorzystać z tarcz antykryzysowych w czasie Covid-19.
To wszystko miało zachwiać płynność finansową spółki, która znalazła inwestora. W grudniu pracownicy podpisali z nim nowe umowy, ale jak stwierdził właściciel Kalmaru, dalsze warunki współpracy były nie do zaakceptowania.
Marek Kaleta poinformował, że prowadzi rozmowy z dwoma innymi potencjalnymi inwestorami, którzy wypłaciliby zaległe wypłaty pracownikom.
– Przykre jest to, że byliśmy cały czas oszukiwani. Nie mamy pretensji do nowego inwestora, bo między nim a właścicielem są jakieś nieporozumienia. Inwestor zrobił na nas pozytywne wrażenie. Podpisując z nami umowy chciał, byśmy odzyskali pieniądze z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych
– mówiła nam pani Barbara, pracująca w firmie Kalmar.
– Mamy żal do naszego pracodawcy – dodaje Tomasz Skrzypiec.
– Zmusił nas do rozwiązania umów o pracę za porozumieniem stron bez adnotacji, że dzieje się to z winy pracodawcy. Staramy się o poprawione świadectwa pracy i mamy je dostać w piątek. Wstrzymujemy oddech, bo gdy 30 grudnia wysłaliśmy w tej sprawie pismo do właściciela Kalmaru, dostaliśmy odpowiedź odmowną
– wyjaśnił pracownik.
Zmiana świadectwa pracy jest o tyle istotna, że bez niej, pracownicy nie mogą zarejestrować się w Urzędzie Pracy i starać się o zasiłek dla bezrobotnych
Sprawę komplikuje jeszcze fakt, iż pracownicy są zatrudnieni w dwóch spółkach – cywilnej i z ograniczoną odpowiedzialnością.
Jak informowały nas osoby pracujące w starosądeckim zakładzie, wobec tej drugiej spółki toczy się postępowanie upadłościowe oraz postępowanie sanacyjne względem spółki cywilnej.
Do czasu, gdy sąd nie wyda decyzji w tych sprawach, zaległości wobec pracowników Kalmaru nie będą mogły zostać wypłacone z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
– Od daty decyzji sądu musimy odczekać miesiąc i dwa tygodnie. Dopiero wtedy możemy wnioskować do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych o zwrot naszych zaległych wynagrodzeń
– podkreślił Tomasz Skrzypiec.
Tutaj czas działa na niekorzyść pracowników, bo fundusz wypłaca zaległe wypłaty za okres do roku wstecz.