Obrazy, lampy, ozdoby, monety oraz wiele rzeczy domowego użytku ze starą datą produkcji. Miłośnicy „staroci” mieli zapewnione atrakcje w niedzielne popołudnie w Miasteczku Galicyjskim w Nowym Sączu.
Sądeczanie chętnie odwiedzali kiermasz, korzystając w wolnego dnia i przybywając do Miasteczka Galicyjskiego całymi rodzinami. Szukali różnych rzeczy, ale też zwyczajnie podziwiali.
Odtwarzacz plików dźwiękowych– Na razie się rozglądamy, tak bardziej rekreacyjnie, ale mnie najbardziej zachwycają te robione ręcznie koronki – mówiła mieszkanka powiatu nowosądeckiego
– Globus – rzuca krótko, wpatrzony w niego mały chłopiec
– To jest zwożone z całego świata – analizował mieszkaniec Nowego Sącza
– Szukamy mieczów, bo wujek mówił, że są, więc chłopcy się bardzo zajawili, żeby tu, po te miecze przyjechać – mówił spacerujący z synami, tata.
Wielu wystawców uczestniczyło w kiermaszu już kolejny raz. Jeden z nich, zwierzył się nam, że tego typu handel nie jest łatwy, ale najważniejsze, że lubi to, co robi.
Odtwarzacz plików dźwiękowych– Ja już trzeci rok tu jeżdżę. Jest dobrze. Ja akurat mam sklep i ludzie te różne rzeczy tam przynoszą w komis i sprzedają. Jakoś jest, bo z tego żyję. Zbyt jest. Trochę podatki nam dają w kość, ale da się przeżyć.
Jak udało nam się dowiedzieć, ludzi bardzo interesują stare pamiątki i rzeczy użytku codziennego.
W Miasteczku Galicyjskim można było też zjeść przysmaki regionalne, posłuchać miejscowych, sądeckich kapel lub zabrać z sobą do domy lekturę w ramach akcji „Drugie życie książki”.