Rok temu Święto Dzieci Gór zostało odwołane, ale tym razem impreza odbyła się, choć w innej formie. Tylko 2 koncerty można było zobaczyć w amfiteatrze w nowosądeckim Parku Strzeleckim, a resztę w Internecie lub na telebimie przed amfiteatrem.
Mimo to młodzi artyści cieszyli się z możliwości przyjazdu do Nowego Sącza. – To dla nas duża atrakcja. Chcemy podtrzymywać stare tradycje – mówił Witold Rapacz z zespołu Dolina Słomki z miejscowości Stronie w powiecie limanowskim.
Józef Broda, gospodarz Święta Dzieci Gór uważa, że formuła hybrydowa festiwalu mocno różni się od tej znanej nam poprzednio. – To jest inna narracja, inne odczucia. To nie jest to, co było, choć z drugiej strony dzieci nie musiały udawać, że tańczą na łące, w lesie lub przed izbą, bo zostały tam sfilmowane – podkreślił.
Józef Broda prowadził też zajęcia z dziećmi w trakcie trwania festiwalu. Między innymi uczył naśladowania głosowo różnych ptaków i innych zwierząt. Warsztaty festiwalowe odbywały się przez 5 dni festiwalowych.
W tym roku zespoły zza granicy nie przyjechały do Nowego Sącza. Można było je oglądać tylko z nagrań. Nie było też tradycyjnego pochodu młodych artystów. – Nie mogliśmy zaryzykować wspólnego mieszkania przez tydzień kilkuset dzieci, co zawsze było czasem nawiązywania przyjaźni – mówi Małgorzata Broda z MCK Sokół w Nowym Sączu.
Hybrydowa formuła Święta Dzieci Gór sprawiła, że koncerty pojawiły się też tam, gdzie dotąd nie docierały. – Telebimy pojawiały się w różnych miejscach Małopolski, do małych miejscowości. Okazało się, że przy tej okazji ośrodki kultury organizowały różne konkursy i inne atrakcje w lokalnych społecznościach – wyjaśnił Andrzej Zarych, dyrektor MCK Sokół.
W ten sposób festiwal dotarł między innymi do Łącka, Szczawnicy, Lipnicy Murowanej i Myślenic.