Gdyby nie szaleniec-morderca, Lennon pewnie zylby do dzis. W piatek 9 pazdziernika skonczylby 75 lat. Napisano o nim tomy. Dzis odrobine o tym, co ksztaltowalo jego osobowosc, w oparciu, choc nie wylacznie, o jego wlasne wspomnienia.
Choc dziecinstwo mial spokojne i dostatnie, to jednak nie spedzil go z rodzicami, wychowywala go ciotka. Do konca zycia pozostal w nim zal do rodziców. Najwiekszym bólem – pisal – jest swiadomosc bycia niechcianym, gdy zdajesz sobie sprawe, ze rodzice nie potrzebuja ciebie tak jak ty ich. Nigdy nie bylem naprawde chciany. Jestem gwiazda jedynie dlatego, ze doswiadczylem represji. Nie przeszedlbym tego wszystkiego, gdybym byl „normalny”. Z drugiej strony, kto wie, byc moze wlasnie dzieki tym traumatycznym przezyciom w dziecinstwie uksztaltowala sie jego niezwykla wyobraznia. Pierwsza rzecz jaka pamietam – mówil po latach – to koszmar senny. Mam kolorowe i bardzo surrealistyczne sny. Mój wymarzony swiat jest gotowy. Hieronymus Bosch i Dali. Kocham to i kazdej nocy czekam na wiecej.
Lennon nie byl, bo nie mógl byc, maminsynkiem. Mial natomiast zawsze wyjatkowa atencje dla kobiet. Zawsze marzylem o kobiecie – wypowiadal sie juz jako dorosly mezczyzna – która bylaby piekna , inteligentna, kruczowlosa, swobodnie myslaca artystka o wystajacych kosciach policzkowych (à la Juliette Greco). Ktos pokrewny mi duchowo. Kobiety wypelnialy jego dzieciecy swiat. Jego rodzine stanowilo piec kobiet. Wedlug niego bylo to piec silnych, inteligentnych, pieknych kobiet, piec sióstr. Jedna z nich, najmlodsza, która niestety nie radzila sobie w zyciu, byla jego matka.
Podobnie jak rodzine, Lennon lubil tez swoje rodzinne miasto. Mam dokladnie takie same uczucia dotyczace mojego miasta, jak inni ludzie. Mialem szczesliwe, zdrowe dziecinstwo w Liverpoolu i lubie tamte chwile. Fakt, ze mieszka sie gdzie indziej lub wyjezdza nie zmienia przywiazania do rodzinnego miasta. Liverpool to biedne i twarde miasto. Ludzie maja tam jednak poczucie humoru, bo ciagle cierpia i dlatego lubia pozartowac.
Lennon juz jako nastolatek uwazal sie za domatora. Zawsze bylem domatorem. Mysle, ze podobnie jest z wieloma muzykami – piszesz i grasz w domu. Kiedy bylem mlody, chcialem byc malarzem albo poeta, bo to kojarzylo mi sie z domem. Z domem równiez kojarzylo sie mu czytanie ksiazek. Uwielbial czytac i – jak twierdzil – za sprawa ksiazek potrafil odlatywac. Jego ulubiona lektura z czasów dziecinstwa byla Alicja w krainie czarów.
W latach szkolnych marzyl by byc artysta, chcial pisac wiersze i malowac. W dziedzinie rysunku przejawial ponadprzecietne zdolnosci. Cóz z tego jednak, skoro szkola go nie interesowala. Jedyny egzamin, który zdal w szkole to tzw. Eleven Plus. Po tym egzaminie nauczyciel powiedzial mu, ze moze robic co chce. Wtedy zaczal malowac.
Jako uczen byl pewnym siebie nicponiem. Kiedy mialem 12 lat sadzilem, ze jestem geniuszem, tylko nikt tego nie zauwazal. Myslalem: „jestem geniuszem albo wariatem. Kim naprawde jestem? Nie moge byc wariatem, bo by mnie zamkneli w odosobnieniu, wiec jestem geniuszem”. Jego nastoletni bunt mial zreszta okreslone podstawy. Lennon twierdzil, ze w szkole zobaczyl cale zlo w spoleczenstwie. Czul sie rebeliantem. Uchodzil za twardziela. Byl to oczywiscie kamuflaz, bo w gruncie rzeczy byl wrazliwym chlopcem. Maske twardziela przybieral by – jak mówil – bronic sie przed neurotycznymi zachowaniami. Jako ów twardziel byl szefem mlodziezowego gangu. Gang, którego bylem liderem, kradl w sklepach i sciagal dziewczynom majtki. Gdy bylem starszy przeszlismy z pakowania slodyczy w kieszenie do kradziezy rzeczy, które moglismy sprzedac, jak chocby fajki.
Pierwszym instrumentem, na którym Lennon nauczyl sie grac (jako tako) bylo banjo. Kiedy „przesiadl sie” na gitare gral na niej jak na banjo z szósta struna puszczona luzno.
Uwazal sie za fana Elvisa Presleya. Gdy go uslyszalem to nie myslalem o niczym innym tylko o rock nad rollu, z wyjatkiem seksu, jedzenia i pieniedzy, ale to przeciez to samo. Gdy mial szesnascie lat na okraglo sluchal Elvisa i Carla Perkinsa. Lubil tez Buddy’ego Holly i Eddiego Cochrana, zas Little Richarda uwazal za jednego z najwspanialszych artystów wszech czasów. Po latach mówil: Nadal kocham Little Richarda i Jerry’ego Lee Lewisa. Sa jak prymitywni malarze. Chuck Berry natomiast jest jednym z najwspanialszych poetów wszech czasów, mozna by go nazwac rockowym poeta. Lubil równiez country, jako 15-latek przyznawal sie do fascynacji Hankiem Williamsem, ale tez – o czym zapewne wiedza tylko jego fani – zainteresowal sie w tamtych latach bluesem. O bluesie mówil potem tak: Jest prawdziwy. Nie jest perwersyjny, nie jest wymyslony, nie jest pomyslem – jest krzeslem (…) To pierwsze krzeslo, krzeslo do siedzenia. Nie krzeslo do podziwiania go. Siedzi sie na tej muzyce.
O doroslym juz Lennonie mówilo sie, ze byl czlowiekiem niewierzacym. On jednak wypowiadal sie na ten temat nastepujaco: Zawsze podejrzewalem, ze istnieje Bóg, nawet wtedy, gdy uwazalem sie za ateiste.
8 grudnia 1980 roku, nieopodal domu, w którym mieszkal, zaskoczony przez szalenca nie mógl byc przygotowany do podrózy w zaswiaty. Nie spodziewal sie smierci. Choc kto to wie? Wszak o smierci sadzil tak: Nie boje sie umierania. Jestem przygotowany na smierc, bo w nia nie wierze. To jakby przesiasc sie z jednego samochodu do drugiego.
Krzysztof Borowiec