„Wojna na górze”, czyli dwie wersje wydarzeń w sprawie sesji, której nie było

ratusz ns

fot. zdjęcie ilustracyjne

Nie ustają napięcia w nowosądeckim samorządzie. Wtorkowa (19.04) sesja nadzwyczajna została odwołana z powodu bojkotu obrad przez większość radnych. Oskarżają oni przewodniczącą Rady Miasta o jej nielegalne zwołanie.

Radni z klubów Koalicji Obywatelskiej, Koalicji Nowosądeckiej oraz Sojuszu dla Nowego Sącza postanowili zbojkotować obrady sesji nadzwyczajnej i w ten sposób nie doprowadzić do jej przeprowadzenia. Powodem był sprzeciw wobec postępowania przewodniczącej Rady Miasta Iwony Mularczyk, która zaraz po tym, jak o zwołanie sesji nadzwyczajnej zawnioskował prezydent Ludomir Handzel, sama postanowiła zwołać sesję nadzwyczajną, według swojego porządku.

Tuż przed planowanym rozpoczęciem sesji, na konferencji prasowej w ratuszu spotkali się radni z wymienionych klubów, aby zaprezentować swoje jednoznaczne stanowisko w tej sprawie, do której odniósł się też sam prezydent.

Skierowałem stosowny wniosek do wojewody w trybie nadzoru, aby zechciał przyjrzeć się postępowaniu przewodniczącej Rady Miasta. Liczę na to, że jako nadzór prawny, odniesie się do podjętych przez nią działań, które w świetle prawa są po prostu bezprawne.

Jak twierdzi większość radnych, przewodnicząca Iwona Mularczyk z klubu Prawa i Sprawiedliwości, od wielu miesięcy działa wbrew zasadom demokracji, zwołując sesje w trybie zdalnym, w czasie, gdy pandemia jest w odwrocie. To powoduje konflikt, bo radni chcą już obradować w sposób tradycyjny, co pozwoliłoby im odwołać przewodniczącą, która w Radzie Miasta nie ma już większości.

Radni twierdzą też, że obecnie, gdy powody do zwoływania zdalnej sesji się skończyły, przewodnicząca wykorzystuje inne sposoby, aby uniknąć głosowania o pozbawienie jej sprawowanej funkcji.

Mówił o tym radny Maciej Prostko, przewodniczący klubu Koalicji Nowosądeckiej.

Dochodzimy do sytuacji, w której prezydent wnioskuje o sesję nadzwyczajną, ma punkty, które uważa za pilne i chce przeprowadzić, a pani przewodnicząca, po tym, jak on składa wniosek o sesję nadzwyczajną, zgłasza swój własny wniosek. Po co? W mojej ocenie odpowiedź jest bardzo prosta. Dlatego, że kiedy będzie wnioskodawcą sesji nadzwyczajnej, to wtedy może odmówić wprowadzenia do porządku dziennego punktu, dotyczącego jej odwołania. Jak dobrze wiemy, ona się tego bardzo boi.

Nie możemy pozwolić na łamanie prawa. Nie ma na to naszej zgody, stąd nasz protest i dziś nie zalogujemy się na obrady – mówił przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej, Leszek Zegzda.

Z kolei Maciej Rogóż, przewodniczący nowopowstałego klubu Sojuszu dla Nowego Sącza, wcześniej radny z PiS-u, stwierdził, że sytuacja w radzie, staje się coraz bardzo kuriozalna.

Kto widział taką rzecz, że my się tutaj w większości zbieramy, podczas sesji Rady Miasta, a pani Iwona Mularczyk, którą osobiście, jako człowieka, szanuję i lubię, zamyka się w na klucz w pokoju obok, nie wiem dlaczego. Ja się z taką retoryką pracy w samorządzie nie zgadzam. Nie wiemy, czy pani przewodnicząca obawia się odpowiedzialności za swoją decyzję. Być może pani przewodnicząca wie, że robi źle, ale już tak daleko zabrnęło, że już nie jest w stanie się z tego wycofać.

Nie mogliśmy dziś skontaktować się z przewodniczącą Iwoną Mularczyk, która nie odbierała od nas telefonów. Zrobił to jednak wiceprzewodniczący Rady Miasta, Artur Czernecki z Prawa i Sprawiedliwości, który przedstawił inną wersję wydarzeń.

Ubolewam nad tym, co się wczoraj stało, bo większość radnych nawet nie wiedziała, że w kwestii pierwszeństwa złożonych wniosków było całkowicie na odwrót. To najpierw my, jako grupa radnych złożyliśmy nasz wniosek – mówi Artur Czernecki.

Na drugi dzień rano wpłynął wniosek pana prezydenta, ale już ten wniosek grupy radnych był wcześnie złożony, kiedy jeszcze sesja trwała. W związku z zamknięciem sesji on nabrał pierwszeństwa w kolejności do realizacji. Ale, Ci panowie mają prawo tego nie wiedzieć, bo gdyby pan Krzysztof Głuc nie zrezygnował z prezydium, to miałby tę wiedzę, a zrezygnował.

Myślę, że walka z nami jest zasłoną dymną przed tematem spalarni, bo wczoraj miała odbyć się dyskusja w tej sprawie. Za to z tego zamieszania straciliśmy pieniądze – dodaje Artur Czernecki i jak twierdzi, następna sesja już miała być stacjonarna.

Te koszty, które ponieśliśmy, wyrzucone do kubła, to Ci radni będą mieli po 10% pomniejszoną dietę, więc to  powinno w miarę wyrównać poniesione straty. Z kolei po zakończeniu wczorajszej sesji, miały być już sesje stacjonarne, więc sami radni, brzydko mówiąc, strzelili sobie w kolano, bo był wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej i pani przewodnicząca, musiałaby w ciągu trzech dni zwołać obrady stacjonarne i temat by się zakończył – wyjaśnił Czernecki.

Co dalej w  tej sprawie? Przewodnicząca Iwona Mularczyk przeniosła sesję na przyszły tydzień. Czy jednak będzie ona kontynuowana, skoro została przerwana, czy jednak będzie zwołana nowa, skoro ta odwołana, okazała się nieprawomocna? Kiedy zatem odbędzie się dyskusja o mającej powstać spalarni? Temat powróci 26 kwietnia.

Exit mobile version