Światła na ulicy Narutowicza w Tarnowie na razie nie zostaną włączone – mówił w Pulsie Regionu dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji w Tarnowie Artur Michałek.
Temat odżył po wypadku, do którego doszło kilka dni temu na pasach w tym miejscu. Kierowcy zwracali uwagę, że to wyjątkowo niebezpieczne miejsce.
Jak się okazało, kobieta, która została potrącona przez samochód, była pijana i prawdopodobnie wbiegła pod koła pojazdu, ale temat wywołał lawinę komentarzy.
Sygnalizacja świetlna na wysokości Tarnowskich Wodociągów na ul. Narutowicza powstała już kilkanaście lat temu, ale po pewnym czasie światła zostały wyłączone.
Jak mówi Artur Michałek, stało się tak nie bez powodu.
– Ta sygnalizacja świetlna wtedy się nie sprawdziła, powodowała duże zatory, przede wszystkim z uwagi na to, że główny kierunek jest najbardziej obciążony ruchem, natomiast boczne wloty zdecydowanie w mniejszym zakresie. Natomiast cykl sygnalizacyjny łączy się z pewnymi prawami. W danym cyklu należy zapewnić możliwość skorzystania ze skrzyżowania, przejścia przez pasy, czy też przejazdu dla wszystkich relacji.
Zdaniem ZDiK-u, gdyby sygnalizacja świetlna na ul. Narutowicza została włączona, kierowcy utknęliby w jeszcze dłuższych korkach, niż dzieje się to teraz w godzinach szczytu.