Szczęk zbroi, zapach smażonych na ogniu podpłomyków z muzyką średniowieczną w tle. Właśnie taki klimat dało się odczuć podczas IV Dnia Hetmańskiego w Tarnowie.
Plac przed Muzeum Etnograficznym po brzegi wypełnili mieszkańcy regionu, którzy z zaciekawieniem przyglądali i przysłuchiwali się grupom rekonstrukcyjnym i różnym pokazom.
Chętnie też odwiedzali stoiska wystawców, którzy, dzieląc się swoją wiedzą i umiejętnościami, mogli przybliżyć widzom czasy, zarówno te, w których żył Jan Amor Tarnowski, jak i wcześniejsze okresy.
Tarnowianie chwalili organizację wydarzenia, bo jak przyznali w rozmowie z reporterką RDN Małopolska Jolantą Moździerz, jest to dla wszystkich żywa lekcja historii.
– To jest takie połączenie zapachów, wzroku, wszystkich zmysłów, szczególnie dla dzieci jest to atrakcja, bo mogą zobaczyć inne stroje, zbroje, szczególnie widzę, że chłopcy są tutaj uradowani, fajna inicjatywa. – Muzyka dawna, na jednym ze stoisk pani nam pokazała, jak powstawały kolebki. Wszystko takie historyczne. – Najbardziej wzrok przykuwają stroje, ale też całego przygotowanie, wykorzystanie historii, pokazanie dzieciakom, jak było dawniej, ale przybliżenie tej historii w sposób obrazowy.
Stroje były elementem obowiązkowym każdej grupy rekonstrukcyjnej. Wśród nich ubrania z XVI i XVII wieku.
– Żupan, delię szlachecką, reprezentuję wyższą władzę pułkownika mojej roty, którą tutaj reprezentuję. Na głowie mam kołpak, czyli czapkę tradycyjną, szlachecką z piórem. Tak wyglądała szlachta i wojska nasze właśnie w okresie największych zwycięstw. W dłoni mam buńczuk, to jest rodzinna pamiątka, jest to oryginalna rohatyna z XVII wieku – opisywał członek Watahy Rycerskiej im. Hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnowie.
Ci, którzy zgłodnieli, mogli odwiedzić stoiska z jedzeniem. Na nich znalazły się między innymi tradycyjny żur, pieczywo ze smalcem i ogórkiem. Najbardziej przyciągał jednak zapach smażonych na patelni nad ogniskiem podpłomyków. Przemysław Osmólski z Bytomia, który należy do Kompanii Gryfitów, przekonuje, że przepis na te placki jest zachowywany przez pokolenia.
– Woda, mąka, w średniowieczu oczywiście nie znano drożdży, w takim sensie jak my to znamy dzisiaj, ale wiedzieli, że muszą zrobić jakiś zakwas, albo zostawić na kilka godzin. Tutaj mamy jeszcze zmielone migdały, kminek, sól, trochę pieprzu i smażymy na oliwie. Można też je robić na suchej patelni, bo babcie robiły na suchym piecu żeliwnym, ale jednak na takim żywym ogniu mamy stalową patelnię, więc musi być trochę oleju, bo będą się bardzo szybko przypalać i nie będą rosnąć.
Pasjonaci szukali także na straganach wyrobów ceramicznych. Marek Bukała z Dębicy przybliżał tajniki powstania tego typu naczyń.
– Rzemiosła historyczne, więc garncarstwo tradycyjne, wszystko ręcznie robione, naczynia wzorowane na zabytkach muzealnych, takich, jak bywało od X do XV wieku akurat tutaj w tej chwili. Wykonanie jednego naczynia ma parę etapów. Samo zrobienie na kole garncarskim nie trwa bardzo długo, ale później trzeba go jeszcze parę razy wziąć do rąk, żeby doprowadzić go do takiej postaci, jak teraz wygląda na stoisku.
Czwarty Dzień Hetmański w Tarnowie uświetnił także barwny korowód ulicami miasta.
Wydarzenie ma przypominać postać Jana Amora Tarnowskiego, który urodził się 1488 roku w Tarnowie. Był kasztelanem i wojewodą krakowskim, dzierżył też buławę hetmana wielkiego koronnego.
Miał wiele zasług w karierze wojskowej. Był dowódcą zwycięskich bitew pod Obertynem i Starodubem.
Zmarł 16 maja 1561 roku. Został pochowany w krypcie tarnowskiej bazyliki katedralnej.