Brakuje około 3 milinów złotych w budżecie limanowskiego szpitala. Chodzi o pieniądze, które nie spłynęły jeszcze z Narodowego Funduszu Zdrowia na zakontraktowane i wykonane już zabiegi. Starosta limanowski Mieczysław Uryga mówił w programie Słowo za Słowo na antenie RDN Nowy Sącz, że ten sam problem dotyczy wielu szpitali w całym województwie.
Sprawa została poruszona w trakcie Konwentu Powiatów Województwa Małopolskiego. – Wystosowaliśmy wspólnie stanowisko o systemowe zadbanie o finansowanie szpitali – mówił starosta limanowski.
– Koszty nie ukrywamy ciągle wzrastają, bo wiadomo, że dewaluacja itd., a to jednak zabiegi różnego rodzaju czy leczenia są coraz droższe. Samo to aby urealniać finansowanie zabiegów, ale też, żeby wypłacać wszystkie wykonania, na które czekamy, bo tak naprawdę one spływają, a tych środków na prawdę trzeba wiele. Problem jest w tym, że te szpitale, w których nie ma płatności terminowych, mają problemy z płynnością finansową.
Jak dodał starosta Mieczysław Uryga, w Małopolsce są szpitale, którym brakuje znacznie więcej pieniędzy niż w Limanowej. Czasami to skala około 5-6 milionów złotych na konkretną placówkę.
Najdroższe jest leczenie onkologiczne.
Rozmowa z Mieczysławem Urygą:
O dużych opóźnieniach płatności mówi nam też dyrektor szpitala w Limanowej, Marcin Radzięta. Jak tłumaczy, dotychczasowa praktyka Narodowego Funduszu Zdrowia była taka, że pieniądze za wykonane świadczenia trafiały do szpitali do pierwszego kwartału kolejnego roku. Ten rok jest wyjątkiem, bo mimo tego, że jest praktycznie końcówka kwietnia, przelewy za 2024 rok nie dotarły. – Pierwszy raz nie mamy jeszcze zamkniętego tamtego roku z naszym płatnikiem – mówi Marcin Radzięta.
– Większość świadczeń już została zapłacona, zostało nam do rozliczenia tak naprawdę świadczenia w tak zwanym ryczałcie i tutaj te kwoty są różne u różnych szpitali. Faktycznie to jest czasami kilkaset tysięcy, to jest czasami parę milionów w zależności od szpitala i od portfela świadczeń w ramach tego ryczałtu.
Limanowski szpital nadwykonania w ryczałcie ma na poziomie 3 milionów złotych. NFZ chce wypłacić tylko 27% kwoty, jaka została wydana już na te świadczenia. – Na te propozycje szpitale powiatowe się nie zgodzą i stąd wsparcie naszych organów założycielskich – dodaje dyrektor limanowskiego szpitala.
– Reszty fundusz nam nie chce płacić. Uważa, że na tyle go stać. Jest to o tyle niezrozumiałe, że szpitale, które nie są w sieci, te nadwykonania mają płacone praktycznie w 100% albo w zdecydowanie większej skali i według nas to jest nierówne traktowanie podmiotów. Jeżeli wykonujemy te same świadczenia na rzecz tych samych pacjentów czy podobnych pacjentów, to dlaczego placówka, która nie jest w sieci, ma otrzymać większe środki, a placówka, która jest w sieci, ma te środki otrzymać mniejsze.
Na razie trwają jeszcze rozmowy z Ministerstwem Zdrowia i Narodowym Funduszem Zdrowia. Szpitale chcą otrzymać pełną refundację albo przynajmniej pokrycie większości kosztów. Dyrektor nie wyklucza wystąpienia z pozwem do sądu. – Takie postępowania w przeszłości się przecież toczyły. Również szpital limanowski takie postępowania z Narodowym Funduszem Zdrowia prowadził – powiedział nam Marcin Radzięta.
Podkreślił, że co ważne, w przypadku limanowskiego szpitala nie ma zagrożenia utracenia płynności finansowej tak, jak dzieje się to w niektórych placówkach, gdzie na przykład nie są płacone wynagrodzenia dla personelu.