Milcząca obecność. Właśnie w niej trwają wierni Kościoła katolickiego w Wielki Piątek (18.04) przed Najświętszym Sakramentem umieszczonym przy Grobie Pańskim. To szczególny czas, gdy adoracja odbywa się najczęściej w milczeniu, a w wielu miejscach także przez całą noc. O sensie, znaczeniu i sposobie czuwania przed „Bogiem ukrytym w białym opłatku” pytamy w Niskowej, gdzie od prawie 12 lat nieustannie przynajmniej jedna osoba adoruje Najświętszy Sakrament.
16 czerwca 2013 roku ruszyła całodobowa, wieczysta adoracja. Wcześniej odbywały się tutaj nocne albo kilkudniowe czuwania. Wszystko jest tu dokładnie zaplanowane, tak żeby Jezus nigdy nie był sam w kościele – mówi proboszcz parafii, ks. Krzysztof Prokop.
– Mamy model tygodniowy tzw. że osoby, które się zgłoszą, podejmują godzinę w tygodniu. To jest stała godzina. Osób, które zaangażowały się w taki dyżur, to jest około 180. Dobrym modelem jest, jeżeli byłyby po dwie osoby na każdą godzinę. Czasem się tak nie zdarza i jest jedna, ale zasada jest taka, że w każdej godzinie jest ktoś na adoracji. Oczywiście, gdy nie może przyjść, no to szuka sobie zastępcy, żeby Pan Jezus nie został sam w pustym kościele. Ewentualnie, jeżeli ktoś nie przyjdzie, no ta osoba, która przyszła wcześniej też zostaje, żeby dyżurować.
Jak mówią zaangażowaniu w adoracje parafianie, mimo tego, że na ogół dyżur trwa przez godzinę, często ten czas mija bardzo szybko. – Czuwanie przed Najświętszym Sakramentem przynosi też wiele owoców – podkreśla pani Marta.
– Cała adoracja, tak patrząc z perspektywy lat, to na pewno taki pokój serca. Poukładały się też myśli w głowie i mam taką pewność, że mimo różnych problemów w życiu i różnych sytuacji, to zawsze Jezus jest koło mnie. Nigdy nam nie obiecał, że żadnych problemów nie będzie, ale obiecał nam, że jeżeli oprzemy to nasze życie właśnie na Bogu, jak na skaleę, to, mimo że przyjdą różne burze, nawałnice, to przetrwamy, jeżeli będziemy razem z Nim.
Każdy ma swój sposób na czuwać. Jedna z osób, która od samego początku adoruje, jest pan Marek. Najczęściej przychodzi tu w godzinach nocnych.
– Moja godzina odbywa się tak, że jak mam dwie godziny, to wpatruje się w Pana Jezusa przez godzinę. Później ta druga godzina, no to Pismo Święte – czytanie i medytacja. Czas przeleci tu bardzo szybko. Nieraz komuś na Mszy św. ciągnie się 45 minut, a mnie dwie godziny, to tak przelecą, że nie wiadomo kiedy.
Z kolei dla pani Anny rozpoczęcie adoracji było początkiem zmian w życiu.
– Od tego zaczął się też proces mojego nawrócenia, którego wydawało mi się, że w ogóle nie potrzebuję. Oczywiście chodziłam do kościoła, przestępowałam sporadycznie do sakramentu pokuty, czyli na jakieś święta i większe uroczystości. Wydawało mi się, że wszystko jest okej. I dopiero właśnie Pan Jezus na adoracji zaczął otwierać mi oczy na to, jak bardzo się mylę. Ta adoracja też przemieniła moją rodzinę. Kiedyś słyszałam takie słowa, że jeżeli zapraszamy Pana Jezusa do swojego życia i czynimy Go swoim królem, to On tak samo zaczyna przemieniać życie naszych najbliższych. I tak też było w moim przypadku, bo tę stałą formę adoracji podjął również po jakimś czasie mój mąż. Nie ma go już dzisiaj z nami, zginął w wypadku samochodowym, natomiast muszę powiedzieć, że obserwowałam jego niesamowity rozwój duchowy przez te ostatnie lata. Na pewno była to zasługa adoracji.
Tych i wielu innych świadectw z Niskowej możecie posłuchać w Wielki Piątek (18.04). Audycję „Milcząca obecność” możecie posłuchać w dwóch odcinkach o 21.30 i o 22.30.