Pszczoły zaczynają wylatywać z uli. To zaskakująco wczesna pora – oceniają bartnicy. Owadom w obudzeniu się do życia pomagają dodatnie temperatury, które utrzymują się od dłuższego czasu. Co to jednak oznacza? Będzie więcej miodu? A może brak urodzaju dla rolników i sadowników?
Z jednaj strony to dobrze, że pszczoły wylatują, bo znaczy to, że przeżyły zimę – mówi pszczelarz z Kamiannej, Jacek Nowak. Istnieje jednak zagrożenie, że nie będą miały co jeść, szczególnie jeśli wróci zima.
– Bo marzec jeszcze przed nami, a w kwietniu też pewnie będzie zimno. Nie przewiduje tej pogody, ale podejrzewam, że tak może być. Pszczoły już się uruchomiły, bo niektóre pyłek zaczęły nosić. Na pewno jest czerp czyli matki rozpoczęły składanie jaj co znaczy, że w ulach zaczyna się pełnia życia.
Pszczelarze muszą teraz ocieplać ule i uszczelniać gniazda. Może jednak zabraknąć pokarmu więc na górne części ula kładą ciasto miodowo-cukrowe, które da pszczołą szanse przeżycia.
Zeszłoroczna, przedłużająca zima pokazała, że owady mają problem z nagłymi ochłodzeniami i równie szybkim ociepleniem. Bez nich mogą mocno ucierpieć m.in. plony rolników czy sadowników.
– 80% pokarmów jakie mamy na stole zawdzięczamy pszczole. Jedyne, które nie potrzebują zapylania to trawy i zboża. Krowa zjada trawę, ale świnka musi mieć już inne jedzenie. Nie ma drugiego owada, który tak licznie zapylałby rośliny owadopylne.
Pszczelarz zachęca więc do dbania o pszczoły. Wiosną pozwólmy trawnikom urosnąć na więcej niż kilka centymetrów. W ogrodach przydomowych czy na parapetach warto też zasadzić rośliny miododajne. Sasanka, krokusy, przebiśniegi i śnieżyce to te, które pierwsze będą ratunkiem dla owadów, ale później koniczyn, chabry czy bławatki. Wiele ciekawych i bardziej niecodziennych odmian można łatwo znaleźć za pomocą internetu.