Co czeka kierowcę autobusu, który wjechał na tory pomimo czerwonego światła?

BEZPIECZNY PRZEJAZD

fot. YouTube PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.

Prokuratura sprawdza okoliczności sytuacji na przejeździe drogowo-kolejowym w Woli Rzędzińskiej, gdzie było o włos od tragedii. Zawodowy kierowca autobusu tarnowskiego MPK, wjechał na przejazd kolejowy kiedy zbliżał się do niego pociąg i zatrzymał się na torach. Stracił już prawo jazdy, ale konsekwencje jego zachowania mogą być o wiele poważniejsze.

Jak informowaliśmy, w ubiegły piątek (19.01) kierowca wioząc pasażerów zignorował czerwone światła i opadające rogatki, wjechał na tory i zatrzymał się na nich. W międzyczasie pasażerowie autobusu, w tym dzieci, uciekli w popłochu, a dyżurny ruchu użył sygnału alarmowego i zatrzymał dwa zbliżające się pociągi, jeden na ok. 120 metrów przed skrzyżowaniem.

Oficer prasowy tarnowskiej policji asp. sztab. Paweł Klimek w audycji Pomagamy i Chronimy mówił że, kierowca za ten czyn może usłyszeć zarzut dotyczący możliwości sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym.

– Policjanci na miejscu wykonywali swoje czynności. Sprawdziliśmy monitoring i zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringu. W tym momencie ta sytuacja i zachowanie kierowcy jest poddawane ocenie prawno-karnej. Może być mu przedstawiony zarzut z art. 174 kodeksu karnego, czyli możliwość sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. To bardzo poważne wykroczenie, za które grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Czy tak będzie? Musimy poczekać na prokuraturę, która będzie analizować zapis monitoringu z przejazdu kolejowego, z autobusu miejskiego oraz monitoringu pociągów które zbliżały się do przejazdu.

Opóźnienie dwóch pociągów relacji Tarnów-Rzeszów przez tę sytuację wyniosło około 10 minut, ale na czas naprawy rogatek na przejeździe drogowo-kolejowym przy ul. Marusarz w Woli Rzędzińskiej wprowadzono ograniczenie prędkości dla pociągów do 20 km/h.

W związku z tą sytuacją podkom. Tomasz Marek z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie apeluje, żeby przy przejeździe kolejowym zawsze zachować szczególną ostrożność i nie jeździć na pamięć, bo samochód przy konfrontacji z jadącym pociągiem nie ma najmniejszych szans.

– Zanim wjedziemy na przejazd kolejowy mamy do czynienia z sygnalizatorem, jest tez znak ostrzegawczy i rogatki. Chcąc przejechać przez taki przejazd ja proponuję pewne zachowanie. Zawsze załóżmy, że podniesione rogatki mogą być uszkodzone, bo my wjeżdżamy na przejazd niemalże na pamięć. Musimy mieć świadomość, że tymi zaporami steruje komputer, nad nim czuwa człowiek, a sam mechanizm jest opuszczany przez silnik. To wszystko może się zaciąć. Załóżmy, że te rogatki mogły się zaciąć, nie kosztuje to nas zbyt wiele, wystarczy stanąć i rozglądnąć się w prawo i w lewo, wówczas jeśli mamy pewność, że tory są puste i nie jedzie pociąg to możemy przejechać.

Policjant zachęca także, żeby w krytycznej sytuacji kiedy już znajdziemy się na torach a pociąg się zbliża, nie zastanawiać się tylko wjechać samochodem w rogatki, wyłamać je, a w efekcie zjechać z torów.

– Można te rogatki wyłamać, one są materiału, który po przepchnięciu przez maskę, czy szybkę ulegnie pęknięciu. Przekalkulujmy co będzie cenniejsze: nasze zdrowie i życie, czy zarysowany dach pojazdu, maska lub uszkodzona szyba? To wszystko da się naprawić, a życie mamy tylko jedno i nikt go nam nie zwróci.

Są jednak sytuacje, że w trakcie przejazdu przez tory zgaśnie lub zepsuje się nam samochód. Podkom. Tomasz Marek radzi, by w przypadku sytuacji awaryjnej sprawdzić i podać numer przejazdu kolejowego, wówczas szybciej dotrze do nas pomoc.

– Na każdej rogatce, w okolicy tego mechanizmu, który ją podnosi i opuszcza oraz z tyłu znaku drogowego krzyż św. Andrzeja są tzw. żółte naklejki. Tam są trzy istotne informacje. Pierwsza to przypomnienie numeru alarmowego 112. Druga to numer przejazdu kolejowego, na którym się znajdujemy. Trzecia to numer alarmowy do PKP PLK, pod który należy zadzwonić jeżeli coś jest nie tak na tym przejeździe. Jeżeli była jakaś awaria, jeżeli pojazd utknął, jeżeli widzimy jakąś niebezpieczną sytuację, to wyjdźmy z auta, znajdźmy tę charakterystyczną żółtą naklejkę i zadzwońmy pod ten numer alarmowy, a następnie zgłośmy dyżurnemu awarię i konieczność podjęcia interwencji.

Statystki z całej Polski za ubiegły rok wskazują, że w 496 przypadkach dyżurny ruchu po takim telefonie zwolnił pociągi i ograniczył ich ruch, a w 299 przypadkach wstrzymano całkowicie ruch.

W ubiegłym roku w województwie małopolskim doszło do 11 wypadków na przejazdach kolejowo-drogowych, w których zginęła jedna osoba. Ponadto odnotowano 700 potencjalnie niebezpiecznych sytuacji z winy kierowców, w tym samej Woli Rzędzińskiej dziewięć.

Przypomnijmy, że mandaty za naruszenie przepisów w obrębie torów są bardzo wysokie. Za wjechanie na torowisko kiedy rozpoczęło się opuszczanie zapor, są opuszczone, albo nie skończyło się ich podnoszenie wynosi 2000 złotych i 15 punktów karnych, a w przypadku recydywy 4000 zł i 15 punktów. Takie same kary są za niezastosowanie się do migających czerwonych świateł przed przejazdem kolejowym lub wjazd na torowisko kiedy po jego drugiej stronie nie ma miejsca do kontynuowania jazdy.

Co więcej, jeśli zagrożenie, które zostanie spowodowane będzie naprawdę duże (np. awaryjne hamowanie pociągu) to Policja może skierować sprawę do sądu. W tym przypadku kierowcy grozi kara nawet do 30 tys. zł.

Wola Rzędzińska. Autobus MPK wjechał pod opadające rogatki kiedy zbliżał się pociąg [WIDEO]

Exit mobile version