Kilkaset owiec przeszło w redyku z Jazowska do Obidzy. Stado prowadził baca Władysław Sajdak i górale tutejszego oddziału Związku Podhalan. Nie zabrakło też kapeli banderii konnej i wozów, na których jechali mieszkańcy w regionalnych strojach czy kapela.
– Jest to atrakcja, trzeba przyjść i zobaczyć na koniec. Takie widoki są coraz rzadsze, nie ma tutaj ani bydła, ani owiec. Raz na rok można przyjść, popatrzeć na redyk, jak idą owce, dzwonią im dzwoneczki.
Jesienny redyk jest oficjalnie zakończeniem wypasu owiec na halach. Teraz zwierzęta będą aż do wiosny znajdować się w gospodarstwie.
Baca Władysław Sajdak jest jednym z nielicznych, którzy podtrzymują pasterską tradycję w tym regionie.
– Nie ma już ludzi do tego, to chyba ostatnie pokolenie. Bo wychodzi się na wiosnę na bacówkę, przez lato aż do jesieni jest się poza domem. Nie ma telewizora, nie ma internetu, nie ma nic. Tylko owce i psy.
Chociaż baca jest jeden, to tutejszy oddział Związku Podhalan docenia jego prace i co roku włącza się w organizacje redyku.
– Władek przystał do nas pięć lat temu i z roku na rok kultywujemy tę tradycję. Staramy się to też uatrakcyjnić różnymi posiadami w Obidzy przy muzyce, są też występy. Daje się to jakoś z bożą pomocą co roku zorganizować. Jest wiele ludzi, którzy społecznie się angażują
– mówi wiceprezes Związku Podhalan w Obidzy, Władysław Wójcik.
Korowód ruszył w niedzielę (8.10) spod szkoły w Jazowsku i dotarł do amfiteatru w Obidzy. Tą drogą przepędzono około 400 owiec.
Przed południem, za udany sezon dziękowano w trakcie Mszy Św. w kościele Trójcy Przenajświętszej w Obidzy.