Gospodarze Bacówki nad Wierchomlą mają dość chuligańskich wybryków. Kłopoty sprawiają niektórzy uczestnicy kuligów, organizowanych ze Szczawnika. Czy jest sposób na to, by przez grupę wandali jedna z zimowych atrakcji Muszyny nie odstraszała spokojnych turystów?
Skradzione narty, zniszczone drzwi, wyzwiska i obrzucanie innych śniegiem. Takich zachowań mieli dopuszczać się niektórzy z uczestników kuligów organizowanych ze Szczawnika pod Bacówkę nad Wierchomlą w ostatni weekend.
Uwagę na problem, który jak się okazuje nie jest nowy, zwrócił gospodarz bacówki Marcin Bednarkiewicz. Jak powiedział dla radia RDN Nowy Sącz, takie nieprzyjemności zdarzają się coraz częściej.
– Problem jest od wielu lat. Zauważyliśmy też pewne grupy, które przyjeżdżają tu, nie po to, żeby spędzić miło czas na łonie natury, tylko żeby upić się do nieprzytomności, bo widzimy, jak to się odbywa. W weekend było już takie nasilenie tego, że stwierdziliśmy, że to jest już pora na to, żeby coś na ten temat napisać.
Marcin Bednarkiewicz dodaje, że nie jest przeciwnikiem kuligów. Przyznaje, że policji nie zawiadomił, bo liczy na pokojowe rozwiązanie sprawy. O co chodzi? O spotkanie samorządu Muszyny z policją i właścicielem firmy, organizującej wyjazdy ze Szczawnika, co miałoby skutkować zapanowaniem nad krewkimi klientami.
Burmistrz Muszyny Jan Golba, słyszał o zdarzeniach, jakie miały mieć miejsce w bacówce i nie przebiera w słowach. Jak jednak twierdzi, sprawa już dawno powinna być rozwiązana.
– To jest zwykłe chuligaństwo i na to trzeba reagować jednoznacznie i nie ma na to przyzwolenia. Jeśli wierzymy w to, że regulamin może coś jeszcze bardziej uregulować, to jestem gotów rozmawiać, aczkolwiek uważam, że nie wyczerpaliśmy tych wszystkich możliwości, jakie mamy, czyli zawiadamiania policji i reagowania na to.
Jan Golba dodaje, że dla takich zachowań powinna obowiązywać zasada „zero tolerancji”, a przez zaniedbania w tej sferze cierpią inni turyści, którzy również korzystają z jeden z największych atrakcji Muszyny.
– Obarczamy przy okazji tych, którzy w sposób kulturalny chcą się bawić i korzystać z tych atrakcji, które mamy. Kuligi zawsze były organizowane i wiadomo, że też jest w tym spotkanie biesiadne, ale przecież można to trzymać w ryzach.
Jak dowiedzieliśmy się w Nadleśnictwie Piwniczna, cała procedura kuligów jest zgłoszona, ale jak mówi zastępca Nadleśniczego, Andrzej Myśliwiec, za bezpieczeństwo odpowiada organizator.
– Aby móc korzystać i tamtędy przejeżdżać to muszą otrzymać od Nadleśnictwa stosowaną zgodę, a w niej muszą też podpisać, że będą przestrzegać odpowiedniego, obowiązkowego regulaminu. To wszystko jest uregulowane. Sam przejazd zaczyna się poza naszym terenem, a tak samo te ogniska są poza naszym terenem. My tylko wydajemy zgodę na przejazd.
Wspomniany regulamin dotyczy między innymi zakazu zaśmiecania, czy zachowania ogólnych zasad bezpieczeństwa. Wygląda więc na to, że jeśli dzieje się coś, co nosi znamiona wandalizmu, to musi reagować policja.
Ta zawsze jest gotowa to zrobić, jeśli tylko jest zgłoszenie? Czy takie były? Jak powiedziała nam rzecznik sądeckiej policji, Justyna Basiaga, od początku roku tylko jedno.
– Komisariat Policji w Muszynie otrzymał zgłoszenie, że w miejscowości Szczawnik doszło do nieporozumień i przepychanek pomiędzy uczestnikami dwóch kuligów. W wyniku zdarzenia dwie osoby doznały ogólnych obrażeń ciała i korzystały z pomocy medycznej. Dokładne okoliczności tego zdarzenia są obecnie wyjaśniane w toczącym się postępowaniu z art. 157 §1 kk
– wyjaśniła rzecznik.
– Do tej pory nie mieliśmy żadnych innych zgłoszeń dot. incydentów o charakterze chuligańskich ze strony uczestników kuligów na tym terenie. Jeśli ktoś jest świadkiem niewłaściwych zachowań prosimy o zgłaszanie ich na numer alarmowy 112
– dodała Justyna Basiaga.
Najbliższe wierchomlańskiej bacówki są komisariaty w Muszynie i Piwnicznej-Zdroju. Pamiętajmy, że jeśli jesteśmy świadkami niebezpiecznego zdarzenia, to warto poinformować o nim tamtejszych policjantów.