Brak węgla jest kolejnym problemem, który spędza sen z powiek burmistrzom i wójtom. Ma to związek z pomysłem rządu, by gminy włączyły się w dystrybucję węgla.
Część samorządów rozumie, że sytuacja jest kryzysowa i pomimo tego, że nigdy tego typu sprawy nie leżały w ich gestii, to teraz należy współpracować z władzą centralną.
Tak jest chociażby w Bobowej. Chociaż burmistrz Wacław Ligęza przyznaje, że trzeba byłoby załatwić wagę, to z drugiej strony rozumie sytuację i już robi w tym kierunku pierwsze rozeznania.
– Takie rozmowy już rozpocząłem i myślę, że akurat udałoby nam się dogadać, bo na pewno trzeba mieszkańcom pomóc. Jeżeli nie będzie innego wyjścia to oczywiście włączymy się w całą tą procedurę. Myślę, że można podjąć też współpracę z sąsiednimi gminami. Ta kwestia będzie w najbliższym czasie przedmiotem naszej uwagi, rozmówi i zajęcia się tym od strony organizacyjnej
– mówi Wacław Ligęza.
W sprawie węgla większe trudności widzi burmistrz Starego Sącza, Jacek Lelek. Jak przyznaje, przez około 30 lat pracy na rzecz samorządu, nie spotkał się z podobną sytuacją. Jednak również on dodaje, że jeśli tylko wszystko uda się załatwić, to samorząd nie będzie się od dystrybucji węgla odżegnywał.
– Nie jest to takie proste i jednoznaczne. Teraz rozeznajemy sprawię i powiem uczciwie, że na razie nie jesteśmy do tego przygotowani. Jeżeli będzie taka potrzeba, zostaną stworzone odpowiednie możliwości prawne i jeśli przede wszystkim taka możliwość będzie, to my się w to zaangażujemy. Tu nie ma dwóch zdań.
Wątpliwości o których mówi Jacek Lelek zgłasza wielu samorządowców. Pytania są praktyczne i dotyczą tego, jaką drogą węgiel miałby do samorządów trafiać.
O tym mówił Informacyjnej Agencji Radiowej premier RP Mateusz Morawiecki. Wspominał o węglu importowanym.
– Na czym polega ten mechanizm? Importerzy sprowadzają węgiel do portów, a później do tak zwanych zsypisk, gdzie węgiel jest sortowany do takiej frakcji, która może być już spalana również w piecach IV i V generacji. Następnie z tych zsypisk węgiel może być kierowany do wszystkich samorządów.
Czy mają go jednak odbierać bezpośrednio urzędnicy samorządowi, czy na przykład pracownicy składów, które samorząd wskazuje? Tu swój pomysł rzuca burmistrz Grybowa. Uważa on, że tam gdzie węgiel jest, samorząd nie powinien odbierać możliwości jego sprzedaży przedsiębiorcom, którzy robili to dotychczas. Widzi jednak pole do współpracy.
– Na terenie mojego miasta są dwa punkty sprzedaży węgla i z tego co wiem, węgiel jest, nie brakuje go, można go kupić i cena też nie jest bardzo wygórowana. Wydaj mi się, że możemy przyjąć zupełnie inną formę tej współpracy, bo my jako samorząd możemy na przykład pomóc, aby lokalny handlowiec, czy sprzedawca w Grybowie miał ten węgiel. To jest nasza rola
– analizuje Paweł Fyda.
Zamieszania z węglem nie rozumie burmistrz Muszyny, Jan Golba. Twierdzi on, że sytuacja nie jest na tyle krytyczna by węgla nie mogły normalnie sprowadzać i sprzedawać, tak jak dotychczas składy.
– W sytuacjach skrajnych, gdyby rzeczywiście taka potrzeba była, to gminy nigdy się nie uchylają od takich obowiązków i od pomocy. Natomiast na dzień dzisiejszy ja nie widzę, żeby zaszła taka potrzeba, tym bardziej, że składy są na to przygotowane. Ci przedsiębiorcy, którzy prowadzą sprzedaż węgla, są przygotowani, wiedzą jaki ten węgiel, wiedzą jaki ten węgiel ma być.
Tymczasem jak poinformował wicepremier Jacek Sasin w czwartek (13.10) rząd zajmie się projektem ustawy w sprawie dystrybucji węgla przez samorządy, a w przyszłym tygodniu dokument ma rozpatrzyć Sejm.
Przepisy zakładają, że gmina będzie mogła kupować surowiec po 1,5 tysiąca złotych za tonę i sprzedawać maksymalnie po 2 tysiące złotych za tonę. Pojedynczy odbiorca będzie mógł w ten sposób kupić maksymalnie 2 tony węgla. Różnicę między ceną rynkową, a ceną dla samorządów pokryje budżet państwa.