Brak polskiej obsługi w ostatnim kursie pociągu do Popradu oraz zniechęcający do odwiedzin uzdrowiska muszyński dworzec. Swoimi przygodami z kolejowej podróży na Słowację, podzielił się z nami jeden z słuchaczy.
Nasz słuchacz chciał wybrać się ostatnim sezonowym kursem z Muszyny do Popradu. Polskim operatorem tego połączenia były Koleje Małopolskie, ale w tym przypadku nie pojawił się konduktor.
Jeden z pasażerów poinformował nas, że w związku z tym nie było możliwości kupienia biletów za złotówki lub kartą. Słowacki konduktor widząc tę sytuację, wziął Polaków na gapę, ale nie każdy chciał skorzystać z takiej możliwości.
Zapytaliśmy Koleje Małopolskie o tę sytuację. W odpowiedzi przeczytaliśmy, że wyjątkowo tego dnia pracownik spółki nie mógł dotrzeć do pracy i nie było możliwości, by szybko sprowadzić zastępstwo. Taka sytuacja zdarzyła się tylko raz.
Do sprawy krytycznie odnosi się burmistrz Muszyny, Jan Golba, dla którego wakacyjne połączenie z Popradem to jedna z wizytówek uzdrowiska.
– To jest o jeden raz za dużo, to jest bardzo za dużo. Jeżeli rzeczywiście nie było tam polskiej obsługi, no to już jest dramat. Ja sobie nie wyobrażam czegoś takiego, żeby to mogło dalej w taki sposób funkcjonować.
Jan Golba bardzo pozytywnie ocenia sam pomysł wspomnianych wakacyjnych połączeń i jak mówi, nie chciałby, żeby przez takie incydenty, spadło zainteresowanie turystów, które jest bardzo duże. Przyznaje, że cały czas optuje też za pociągiem panoramicznym, który zwiększyłby atrakcyjność przejazdów – również tych z Krakowa.
Na pytanie o nieczynny muszyński dworzec, burmistrz przypomina, że batalia o jego remont trwa kilka lat. Negocjacje z PKP zakończyły się fiaskiem.
– Poniosłem naprawdę duże koszty na przygotowanie projektu, poniosłem duże koszty na podział i wydzielenie działek. Pozyskałem też pieniądze z Unii, które utraciłem, a to nie były małe sumy, bo idące w miliony złotych. W związku z powyższym, nie mogłem sobie już dalej pozwolić na przeciąganie tej sprawy
– wyjaśnił burmistrz Muszyny.
Przypomnijmy, że podobnie jest z dworcem w pobliskiej Krynicy-Zdroju. Ten też straszy swoim wyglądem i jest nieczynny. Tutejszy samorząd chce przejąć budynek, by móc go wyremontować.
– Nadal nie ma jednak odpowiedzi ze strony PKP – komentuje burmistrz Krynicy-Zdroju, Piotr Ryba.
– Czekamy na 3 zgody korporacyjne. Zarządu PKP, Rady Nadzorczej PKP i na zgodę z Ministerstwa Infrastruktury. Mamy podpisany protokół sprzedażowy, który i tak jeszcze będzie musiał być skorygowany, ze względu na aktualizację wyceny. Tak jak mówię, my chcemy kupić dworzec, ale cały czas czekamy, kiedy PKP będzie gotowe
– dodaje.
Zapytaliśmy o to spółkę PKP S.A. i czekamy na odpowiedzi. Chcemy się także dowiedzieć, dlaczego dworce w Muszynie i Krynicy zostały pominięte w dużym projekcie przebudowy kilkunastu takich budynków na Sądecczyźnie. Dworce zmienią się na lepsze między innymi w Starym Sączu, Rytrze czy w Żegiestowie.