Kierowcy znów mają problemy z przejazdem przez Limanową. W godzinach szczytu oznacza to nawet kilkadziesiąt minut czekania w korku. Problemy generuje między innymi zburzony most na ulicy Lipowej. W tym miejscu powstanie nowa przeprawa.
Most był do tej pory jednokierunkowy, ale dzięki niemu można było dojechać na ul. Bronisława Czecha, będącą alternatywą dla ul. Piłsudskiego (droga krajowa 28).
Od momentu zburzenia mostu na ul. Lipowej, miasto jest znacznie bardziej zakorkowane. Kierowcy nieznacznie odetchnęli w wakacje, gdy rodzice nie musieli dowozić dzieci do szkół. Po dwumiesięcznej przerwie problem wrócił ze zdwojoną siłą.
Jak mówili radiu RDN Nowy Sącz mieszkańcy, Limanowa tonie w korkach.
– W ogóle się nie jeździ tylko stoi. Dziękujemy panu burmistrzowi za świetne decyzje i proponuję, żeby w południe jeździł do Sowlin – mówi limanowski taksówkarz. – W godzinach szczytu trzeba mieć półtorej godziny, żeby przez limanową przejechać w obie strony. To jest tragedia. Most na ul. Lipowej ma być wybudowany w ciągu dwóch lat. Możemy się modlić, tylko żeby jakieś remonty nie pojawiły się na tej drodze w międzyczasie – dodaje limanowianin.
Tych, póki co nie planuje urząd miasta.
Zastępca burmistrza Limanowej, Wacław Zoń przyznaje, że w pracach na ul. Lipowej był przestój, który nie wynikał z winy wykonawcy.
– Za to przepraszamy. Wygrała firma ofertą wariantową, czyli z możliwością zmiany konstrukcji mostu bez zmiany pozwolenia na budowę. Musiała jednak zyskać akceptację inspektorów nadzoru wszystkich branż, które były wymagane do takiej akceptacji. To musiało chwilę potrwać
– dodaje.
Teraz prace mają iść pełną parą. Jednak nie to niepokoi mieszkańców. Obawy budzi długi termin realizacji, czyli prawie dwa lata od momentu wejścia wykonawcy na teren budowy. To z kolei ma wynikać z tego, że nowy most będzie nie tylko szerszy, ale też znacznie dłuższy, bo nie trzeba będzie w niego skręcać jak dotychczas. Kierowcy jadąc ulicą Lipową, przejadą przeprawą wprost do ronda w Sowlinach.
Wacław Zoń przekonuje też, że prace realnie mogą potrwać, krócej niż zakłada umowa.
– Lepiej założyć dłuższy termin niż go później przedłużać. Tym bardziej, że nikt nie wie, jaka będzie zima i czy wykonawca będzie mógł wtedy pracować. Przypomnę, że GDDKiA wręcz zabrania prac między 15 listopada, a 15 marca, bo jest to okres, kiedy ma być postój ze względu na różnego rodzaju warunki atmosferyczne. Te okresy postojowe są wliczane w kontrakt – dodaje zastępca burmistrza.
Na razie umowa zakłada, że kładka zostanie oddana w marcu 2024 roku.