Pozalewane posesje, pokryte błotem drogi i zastoiska wodne na polach uprawnych – to wynik ulewnego deszczu, który dał się we znaki mieszkańcom regionu.
Niespokojną dobę mają za sobą m.in. mieszkańcy gminy Lisia Góra, gdzie woda wylewała się z koryt rzek, potoków i rowów melioracyjnych. Strażacy musieli użyć worków z piaskiem żeby zabezpieczać domy.
Jak twierdzi wójt Arkadiusz Mikuła, to jednak nie same burze i ulewy były główną przyczyną podtopień, a pozarastane rowy melioracyjne.
– Gdyby Wody Polskie zadbały o te rowy, najprawdopodobniej nie mielibyśmy problemu – mówi wójt.
– Od kilku lat nie widzieliśmy żadnych maszyn, żadnych prac na tych rowach. Jeszcze 2-3 lata temu to były rowy o głębokości do pasa, teraz są do połowy łydki. Rowy są zamulone, rowy są zarośnięte. Pisaliśmy różne pisma do Wód Polskich, no niestety na razie tych prac nie widać. Rozmawiałem z wójtami i burmistrzami innych gmin, mają podobne zdanie na ten temat.
Tymczasem synoptycy ostrzegają przed dalszymi opadami deszczu. Znów może być niebezpiecznie.
Jak mówi wójt Mikuła, już ostatnia doba napędziła strachu mieszkańcom.
– Najtrudniejsza sytuacja była w okolicy Żabnicy, w Łukowej i Brniu. Tam szeroko rozlała się „Breńka”. Jak rozmawiałem z mieszkańcami, to takiej wody, tak bardzo rozlanej poza koryto nie pamiętają.
Niedawno mieszkańców gminy Lisia Góra doświadczyły nawałnice.
Wichura, która w lipcu przetoczyła się przez region zrywała dachy i łamała drzewa. Poszkodowane rodziny otrzymały od wojewody po 6 tys. złotych.