Obóz rycerski, warsztaty wicia wianków, taniec z ogniem, rycerskie potyczki i nauka sztuki strzelania z łuku – takie atrakcje czekały na wszystkich, którzy w ten weekend przybyli na ruiny zamku w Melsztynie.
Niedzielne biesiadowanie rozpoczęło wręczenie certyfikatów przewodnika po gminie Zakliczyn. Aby go otrzymać, trzeba było wcześniej ukończyć kurs.
– On wcale nie był taki łatwy – przekonywał Kazimierz Dudzik prezes Stowarzyszenia Klucz w Zakliczynie.
– Ten kurs trwał trzydzieści godzin, składał się z części praktycznie i teoretycznej. W części teoretycznej kursanci dowiedzieli się o historii, w części praktycznej dowiedzieli się o tym, jak można tutaj fajnie tymi szlakami wędrować i co to jest Pogórze Wiśnickie, a co Ciężkowicko-Rożnowskie. Natomiast w części ostatniej o marketingu w turystyce. Oczywiście to wszystko kończyło się egzaminem.
Certyfikaty ukończenia kurs wręczyli wicewojewoda małopolski Ryszard Pagacz, a także wicemarszałek województwa Małopolskiego Marta Malec – Lech.
– Bardzo dobrze, że się tutaj spotykamy i przez takie wydarzenia możemy podtrzymywać historię tego miejsca – dodała.
– Bardzo się cieszę, że w tym roku jest biesiada melsztyńska w Zakliczynie. Trochę się obawialiśmy, czy rzeczywiście uda się nią zorganizować. Jak widać, pogoda dopisała, jest mnóstwo przybywających turystów, nie tylko tutaj z Małopolski, ale również i spoza województwa. Warto wspierać takie wydarzenia. To jest promocja naszej tradycji, kultury, ale też i pokazanie najmłodszym, jak wyglądał świat w epoce średniowiecza.
Na miejscu cały czas można było też spróbować potraw sprzed kilku wieków, które były przygotowywane przez grupy rekonstrukcyjne.
– Jedzono trochę inaczej, było więcej warzyw i tego, co można było uzbierać koło domostwa- tłumaczył odgrywający średniowiecznego wikinga Torbiern.
– Podstawą była kasza, ewentualnie soczewica. Bardzo dużo ziół używano, rzeczy typu szczaw, czosnek niedźwiedzi, sól morska . Jak chodzi o inne warzywa to marchewki, cebula, rzodkiewka, jabłuszka wszystko. Bardzo dobrą potrawą są kandyzowane jabłka na miodzie – To już na deser? – Tak, na deser, no i różnego rodzaju sery.
Po potrawach na przybyłych czekały też napoje z epoki. O tym co kiedyś pito mówi Adam Gancarek, gospodarz Chatki Włóczykija.
– Głównie tak, piwka, podpiwki, kwasy chlebowe, cydry, lokalne wina, miody pitne.
Dwudniową biesiadę rycerską zakończył w niedzielę występ zespołu folkowego Jar.
– Gramy melodie dawne, odnajdywane przez etnografów – opowiadał o granej przez siebie muzyce lider zespołu Aleksander Michniewski.
– No to są pieśni zbierane gdzieś tam na naszych ziemiach przez etnografów, którzy chodzili po wsiach i zapisywali te pieśni. W różnych rejonach Polski, bo tu Litwa się kłania, aż do Śląska i ja tak sobie wertuje te stare pieśni i potem sobie zapisuje i to aranżujemy. Jakie mamy instrumenty? Mamy mandole, mandole oktawowe, mamy gęśle, ale akurat ich nie wziąłem i jouhikko, taki ciekawy instrument, gdzie struny są zrobione z włosia końskiego i smyczkiem się jedzie.
Pasjonaci średniowiecza spotkali się w Melsztynie na Biesiadzie Rycerskiej już po raz czwarty. Jak zapowiadają organizatorzy, w następnych latach zamek ma przejść kolejne prace renowacyjne i rozbudowę infrastruktury, która pozwoli na organizację jeszcze większych tego typu imprez.
Występ zespołu Jar: