W Międzynarodowym Dniu Pielęgniarek w Warszawie odbywa się protest. Pielęgniarki i położne chcą zwrócić uwagę na trudną sytuację w ochronie zdrowia.
Z koleżankami, które wyszły na ulice solidaryzują się pielęgniarki z regionu.
Tak jest m.in. w szpitalu powiatowym w Brzesku, gdzie pielęgniarki wywiesiły flagi, banery, a w trakcie pracy chodzą w czepkach i z plakietkami mówiącymi o proteście.
– Jest mnóstwo problemów i niesprawiedliwości wokół naszych zawodów, które nasilają się w okresie pandemii – mówi Radiu RDN Ewa Radzięda, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPZOZ w Brzesku.
– Nasze stanowisko polega na tym, że mamy dość nieudolności i niekompetencji z Warszawy. Mamy dość tego, że pogarszają się nasze warunki pracy i płacy. Ciągle trwający od wielu miesięcy stres i przemęczenie, związane również z pandemią. Nasza praca jest niezwykle niebezpieczna w kontakcie bezpośrednim z pacjentami.
– Ze strony ekipy rządzącej, a szczególnie ministra zdrowia nie ma żadnych racjonalnych pomysłów żeby poprawiła się nasza sytuacja – zwraca uwagę szefowa związków zawodowych.
– Nie zwraca się uwagi na to przede wszystkim, że nas jest coraz mniej, jesteśmy coraz starsze i coraz bardziej wypalone zawodowo. Te wszystkie sytuacje mobilizują nas do tych działań, które podejmujemy na terenie naszych zakładów.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zaplanował na dziś łącznie 18 manifestacji w różnych częściach Warszawy.
Jeśli nie będzie reakcji ze strony rządu, pielęgniarki i położne nie wykluczają zaostrzenia protestu.
Liczą na konkretne decyzje spełniające ich postulaty, które podnoszą od lat.
Rozmowa z Ewa Radziędą, przewodniczącą Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPZOZ w Brzesku u nas dziś w Pulsie Regionu.