Mowa o sowie, którą znaleźli, a tym samym uratowali mieszkańcy Mokrej Wsi na Sądecczyźnie. Jej stan był na tyle poważny, że musiała trafić do specjalistycznego ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt w Mikołowie.
Jak wyjaśnia Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia w Mikołowie, sowa mogła zostać potrącona.
– Ptak ma swego rodzaju niedowład nóg, kondycyjnie jest w miarę silna i chęć do życia ma, ale na szczęście te nogi nie są całkowicie sparaliżowane, tylko nie potrafi na nich stawać, utrzymać równowagi, ale rusza już nimi powoli. Więc tutaj jakiś paraliż, uraz nerwowy, mogła być potrącona, mogła uderzyć w szybę czy ekran dźwiękochłonny.
Jak dodaje Jacek Wąsiński, teraz czeka ją rehabilitacja i dopiero gdy zwierzę odzyska w pełni sprawność, zostanie wypuszczone na wolność. Niekoniecznie będą to podegrodzkie lasy.
Do leśnego pogotowia w ciągu roku trafia około 2 tys. dzikich zwierząt, nierzadko to krogulce, pustułki, sarny, bociany czy właśnie sowy z terenu Sądecczyzny.