Taka sytuacja miała miejsce w Szpitalu św. Łukasza w Tarnowie, gdzie u siedmiu pacjentów – pracowników służby zdrowia, którzy zgłosili się z dolegliwościami po przyjęciu pierwszej dawki szczepionki – testy potwierdziły zakażenie wirusem SARS-CoV-2.
Rzecznik szpitala, Damian Mika, informuje, że osoby te nie były hospitalizowane.
– Osoby po zaszczepieniu z powodu objawów przechodziły testy na koronawirusa i ten test okazał się dodatni. Wszystkie te 7 osób miały już wyznaczony termin na drugi etap szczepienia i stąd też wiemy o tych osobach, ponieważ kiedy miały ten dodatni wynik, zgłosiły się do nas z pytaniem, co z terminem drugiego szczepienia. Żadna z tych osób nie wymagała hospitalizacji. Większość przebywa w domu i wyznaczony im zostanie kolejny termin szczepienia.
1 przypadek powikłań po szczepieniu, jak podaje PAP, miał też miejsce w limanowskim Szpitalu Powiatowym im. Miłosierdzia Bożego, gdzie przez osiem godzin placówka hospitalizowała jedną ze swoich pielęgniarek. Później kobieta trafiła na kilkudniowe zwolnienie. Pielęgniarka poczuła się źle po upływie 40 minut od szczepienia – wzrosło jej ciśnienie, była osłabiona. Informacje te potwierdziła PAP przełożona pielęgniarek w limanowskim szpitalu Bożena Bugajska.
Jak mówi wirusolog prof. Krzysztof Pyrć, osoby które przyjmą szczepionkę nie od razu zyskują odporność.
– Myślę, że tutaj najważniejsze jest to, żeby pamiętać, że przyjęcie pierwszej, czy zaraz po przyjęciu drugiej, nie mamy pełnej odporności i to nie jest tak, że będziemy super odporni i sobie możemy pozwolić na wszystko zaraz po szczepieniu. Nie bez powodu ten termin to siedem dni po przyjęciu ostatniej dawki, ale nie zaraz po szczepieniu. Trzeba też pamiętać, że szczepionka ma skuteczność 95%, czyli ona nie zapobiegnie wszystkim zakażeniom, ale większości.
Jak dodaje prof. Pyrć, w tym wypadku najprawdopodobniej jedna osoba przyszła na szczepienie mając już COVID-19 i w ten sposób zaraziła inne.