Tym razem jest kilka powodów, aby wspomniec te grupe. Po pierwsze w styczniu po raz kolejny pojawila sie na koncertach w Polsce, po wtóre jej spiewajacy gitarzysta i filar – Andy Powell – 19 lutego obchodzi 67. urodziny, a po trzecie nigdy wczesniej nie poswiecilem jej tu chocby paru zdan.
Kazdy z nas ma swoje ulubione krazki, tak studyjne, jak i koncertowe. Dla mnie jednym z najblizszych sercu albumów nagranych na zywo jest Live Dates. Material na ten podwójny krazek zespól Wishbone Ash zarejestrowal podczas trasy koncertowej po Wielkiej Brytanii w drugiej polowie czerwca 1972 roku. Byl to ekscytujaco brzmiacy wybór najlepszych utworów, jakie znalazly sie na czterech pierwszych plytach studyjnych, swoisty crème de la crème nagrany z udzialem publicznosci m.in. w Newcastle, Reading i Portsmouth.
W tamtych latach bylem tak urzeczony brzmieniem, nastrojem i melodiami tych pelnych powietrza utworów, ze bylem sklonny uwazac, ze Live Dates jest lepszy niz Made In Japan zespolu Deep Purple. Z czasem mój nastoletni poglad zweryfikowalem, ale nie zmienilo to faktu, ze do dzis album Andy’ego Powella i kolegów uznaje za jedna z lepszych koncertówek w historii rocka.
Szczypta historii. Zespól Wishbone Ash zostal zalozony w pazdzierniku 1969 roku przez basiste Martina Turnera oraz perkusiste Steve’a Uptona. Wkrótce dolaczyli do nich gitarzysci Andy Powell i Ted Turner, których poteznie brzmiace, zestrojone unisono gitary staly sie znakiem rozpoznawczym grupy. Mówilo sie wtedy, ze to wlasnie Wishbone Ash byl pierwszym zespolem grajacym z dwiema solowymi gitarami. Nalezaloby to jednak uscislic: byl jednym z pierwszych, bo odrobine wczesniej takie rozwiazanie brzmieniowe zastosowal po drugiej stronie Atlantyku zespól The Allman Brothers Band.
Szczytowym osiagnieciem w historii studyjnych dokonan zespolu byla plyta Argus. Wydana w kwietniu 1972 roku, przyniosla siedem znakomitych kompozycji zespolowych, w tym prawdziwe perly w rodzaju The King Will Come, Warrior czy otwierajaca zestaw Time Was. Plyta urzekala cieplym wspólbrzmieniem glosów oraz spiewnymi tonami gitar, i ,co bardzo wazne, misternymi aranzacjami. Nie tylko krytyka bardzo wysoko ocenila ten album, w opinii czytelników magazynu Sounds krazek uznany zostal „Albumem roku”, z kolei czytelnicy pisma Melody Maker nadali mu miano „Top British Album”.
Kolejne plyty studyjne, choc dla niektórych odrobine nizszych lotów, przyniosly równie urokliwe kompozycje. Na plycie Wishbone Four znalazl sie m.in. utwór Ballad Of The Beacon, a na krazku There’s The Rub, piatym z kolei, Silver Shoes i szczególnie popularna, sliczna Persephone.
W kolejnych latach, jak to zreszta bywa, zespól przechodzil sporo zmian personalnych i nagrywal plyty mniej (Raw To The Bone) lub bardziej udane(Nouveau Calls). Dzis formacja dziala w dwóch wcieleniach: jako Martin Turner’s Wishbone Ash oraz prowadzonym prze Andy’ego Powella macierzystym Wishbone Ash. Slów zatem kilka o tym drugim artyscie.
Powell wraz z Tedem Turnerem byl jednymi z pierwszych propagatorów wspomnianego ukladu dwóch gitar prowadzacych, który mial wplyw na takie „dwugitarowe” zespoly jak: Thin Lizzy, Iron Maiden, Judas Priest, czy Big Country. Jak przyznaje sam jubilat, kiedys na poczatku nie mógl sobie pozwolic na kupno gitary elektrycznej, musial wiec pozyczac instrumenty, az w koncu zdecydowal sie zbudowac wlasny. Od tego czasu samodzielnie wykonal wiele modeli gitar. Dzis artysta ma spory „arsenal”, a jego najslynniejszym „wioslem” jest model Gibson Flying V z 1967 roku.
W czasie gdy plyta Argus zwyciezala w najrózniejszych plebiscytach, w wielu brytyjskich czasopismach muzycznych Andy Powell wymieniany byl jako jeden z najlepszych gitarzystów. W roku 1996 muzyk wydal ksiazke – Collector’s Guide to Wishbone Ash – w której przedstawil rozlegla historie zespolu.
Warto tez dodac, ze Powell w swojej wieloletniej muzycznej karierze chetnie uczestniczyl w sesjach nagraniowych innych uznanych artystów, takich jak chocby Ringo Starr czy George Harrison.
Krzysztof Borowiec