NOBLISTA BOB DYLAN

Jest artysta niepokornym, poszukujacym i nieprzewidywalnym. W swojej bogatej i dlugiej karierze, w której smialo wyznaczal kierunki muzycznego rozwoju, bywal podziwiany i uwielbiany, ale bywal tez odsadzany od czci i wiary. Ma 75 lat i wlasnie zostal laureatem Literackiego Nobla.

Bob Dylan nigdy nie ukonczyl uniwersytetu, wielokrotnie jednak otrzymal tytul doctor honoris causa prestizowych uczelni, w swojej karierze zdobywal tez prestizowe nagrody muzyczne i literackie. Siedem razy nagradzany byl statuetka Grammy. W 2000 zdobyl Oskara w kategorii najlepsza piosenka za Things Have Changed z filmu Wonder Boys. Byl tez kilkakrotnie nominowany do Literackiej Nagrody Nobla. W roku 1988 zostal wprowadzony do Rockandrollowego Panteonu Slaw.
Kiedy patrzy sie na historie dokonan artysty, to jednym z najbardziej brzemiennych w skutki byl jego wystep w 1965 roku podczas Newport Folk Festival. Dylan, uchodzacy wówczas za artyste folkowego, zbulwersowal Amerykanów wystepujac z elektryczna grupa rockowa. To bylo niedopuszczalne dla ortodoksyjnych wyznawców folka. Artysta zostal wygwizdany. Legenda glosi, ze guru muzyki folk – Pete Seeger wtargnal podczas wystepu na scene z siekiera, usilujac poprzecinac kable od gitar. Dylan sie tym jednak nie przejal. Co wiecej, od tamtej pory amerykanski folk zaczal isc jego „elektryczna droga”.
Dylan nie tylko zaskakiwal swiat muzycznie, potrafil zdumiewac równiez swoimi ideowymi deklaracjami. Ten uwielbiajacy wysokoprocentowe trunki niepoprawny kobieciarz potrafil tez jawic sie jako misjonarz. To nie przesada i – jak czas pokazal – tez nie sztuczna, wymyslona dla mediów poza artysty. Ot, po prostu, tak chcial, tak uwazal, tak robil.
Na poczatku kariery Dylan byl zacieklym bojownikiem o sprawiedliwosc spoleczna, buntownikiem walczacym z amerykanskim establishmentem, ale równiez – jak chocby w sztandarowym Blowin’ In The Wind – poeta stawiajacym pytania o miare czlowieczenstwa w swiecie zobojetnialym na zlo.
W koncu lat 70. artysta zaszokowal swiat swoja przemiana w duchu Ewangelii. Wielu zarzucalo mu, ze jako Zyd z dziada pradziada, kombinuje wylacznie na uzytek mediów.
W 1978 roku artysta w towarzystwie swoje ówczesnej dziewczyny Mary Alice Artel odwiedzil niewielka wspólnote Vineyard Fellowship w Hollywood. Mary poprosila dwóch duchownych tego Kosciola o spotkanie z Dylanem. Rezultat tego spotkania wprawil w oslupienie cale srodowisko rockandrollowe. Jezus jest rzeczywisty – stwierdzal Dylan i dodawal: chcialem tego, poglebialo sie to we mnie, az wreszcie doznalem tego uczucia, tej wizji, ze narodzilem sie powtórnie (…) Narodzic sie pierwszy raz, czyli kiedy czlowiek przychodzi na swiat, to narodzic sie z ducha, który jest z dolu. Jest to duch, z którym sie rodzimy. Narodzic sie powtórnie to narodzic sie z ducha, który jest z góry, a to troche co innego. Efektem tej przemiany staly sie trzy kolejne plyty: Slow Train Coming, Saved i Shot Of Love, które nazwano „trylogia powtórnie narodzonego”.
Biblijne zainteresowania Dylana znajdowaly swój wyraz juz na plytach wczesniejszych, takich ja chocby John Wesley Harding z 1968 roku. O krazku tym artysta powiedzial, ze to pierwszy biblijny album rockowy. Trzeba jednak podkreslic, ze plyta ta, tak jak i wszystkie dokonania artysty sprzed 1978 roku podlegala róznorakim interpretacjom. W przypadku Slow Train Comming mozna bylo mówic o jednej interpretacji – chrzescijanskiej. Kontynuacja plyty byl album Saved. Artysta wyartykulowal tu prawde o potrzebie pokuty, czyniac to jezykiem jasnym i zrozumialym. Zamykajacy trylogie krazek nosil tytul Shot Of Love. To plyta najdojrzalsza w tym cyklu, pozbawiona wczesniejszej kaznodziejskiej retoryki.
Dylan, mimo duchowych inspiracji zawartych na pózniejszych albumach (w tym na moim ulubionym Oh Mercy), nie lubi mówic o swojej twórczosci w kontekscie religijnym. Uwaza, ze Chrystus nie przybyl na swiat po to, by ludzie poznali Boga i mogli go czcic w swoim codziennym zyciu
Artysta od dawna wykonuje podczas wystepów swoje chrzescijanskie kawalki, 20 lat temu zagral koncert dla Jana Pawla II.
W 2004 roku 172 dziennikarzy, muzyków oraz przedstawicieli branzy muzycznej skupionych wokól prestizowego pisma Rolling Stone uznalo dylanowski utwór Like A Rolling Stone za najwiekszy numer w historii rocka. A kiedy wertuje sie rockandrollowe encyklopedie, to okazuje sie, ze w kazdej z nich najobszerniejszym haslem jest Bob Dylan.

Krzysztof Borowiec

Exit mobile version