Tarnów cały czas pomaga Ukrainie. Konwój pięciu busów, z Tarnowa i Żywca, zawiózł dary do owładniętego wojną kraju.
Były to m.in. środki higieny osobistej, chemiczne, opatrunkowe, woda mineralna, konserwy, ryż, kasza, cukier i makarony. Udało się dotrzeć do Buczy, Irpienia, Borodzianki i w okolice Kijowa.
Rzeczy zebrano m.in. w tarnowskiej Fundacji Zielona Przystań. Także słuchacze Radia RDN przynosili dary do sióstr urszulanek w Tarnowie. Prezes Jakub Słowik przyznaje, że ludzie przyjęli ich bardzo ciepło, z dużą wdzięcznością za okazane serce i pomoc.
– Widać było tą wdzięczność, widać było też sens naszego pomagania, to też tak buduje i jestem tutaj, żeby zaświadczyć, że byliśmy, ale też prosić o dalszą pomoc, bo te potrzeby są duże i nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak taka rzecz, jak proszek do prania, jaką miał tam wartość przy granicy z Białorusią, że w zasadzie był rozchwytywany, a tego nie wiedzieliśmy. W jednej wiosce to było kluczowe pytanie, czy mamy jeszcze proszek i ile tego proszku mamy.
Jak dodaje Jakub Słowik, obraz zniszczonej Ukrainy mocno działa na emocje. Jednak mieszkający tam Ukraińcy próbują żyć, na ile tylko się da, normalnie.
– Kiedy byliśmy w Borodziance i widzieliśmy zniszczone domy mieszkalne i w zasadzie czuliśmy, co tam się działo, mamy z dziećmi w wózkach wychodzą na ulice, muszą żyć, muszą sobie jakoś radzić, nie mogą cały czas stać w miejscu, życie tam się toczy. Tak samo, jak syreny wyją, bo lecą jakieś rakiety, ludzie też już przestali się przejmować tymi syrenami i przeszli do porządku dziennego. Człowiek się jednak adaptuje do różnych warunków, nawet tych złych.
Przedstawiciele tarnowskiej Fundacji Zielona Przystań planują kolejny wyjazd z darami na Ukrainę w lipcu. Cały czas trwa zbiórka najpotrzebniejszych produktów.
Można je przynosić do siedziby fundacji, która mieści się przy ul. Piotra Skargi 29a w Tarnowie od poniedziałku do piątku między 6.00 a 16.00.