Zjedzenie kawałka chrzanu maczanego w soli, miało symbolizować ostatni napój Chrystusa na krzyżu, jakim była żółć i ocet. Następnie gospodyni łamała chleb między wszystkich domowników. Śniadanie wielkanocne na Sądecczyźnie było bogate w tradycje i zwyczaje.
Jak mówi znawczyni sądeckiej tradycji, Wanda Łomnicka-Dulak, poświęconego jedzenie z wielkanocnego śniadania nie można było zmarnować, stąd obdarzano go wielkim szacunkiem. Tak było nawet ze skorupkami z jajek, które były wykorzystywane w różnym sposób.
– Można była dać pod pierwszą skibę, zatrzymać do orania, dać wydziobwać kurom, albo też pod jabłoń, grządkę kapusty, lub pod jakieś zioło w ogródku. Również baca zakopywał skorupki przy kosorze. Zakopywano je też w polu, żeby nie było myszy. Więc mnóstwo było sposobów ich wykorzystania, ale też dużo wiary w moc tego, co poświęcone.
Jedzenie, które pozostało ze śniadania wielkanocnego, krojono na drobne kawałki i zalewaną kwaśnym mlekiem lub serwatką, w zależności od zwyczaju w danej wsi. W ten sposób robiono tak zwaną święceninę, którą dawaną do zjedzenia zwierzętom hodowlanym, który były w obejściu.