Ponad 70 ukraińskich uchodźców przebywa w Kamiannej (gmina Łabowa). Są to głównie kobiety z dziećmi. Urokliwa miejscowość w Beskidzie Niskim nie po raz pierwszy daje opiekę naszym sąsiadom ze wschodu.
Ukraińskie dzieci znów bawią się na huśtawkach w Kamiannej. Tak jak na początku lat 90., gdy przyjeżdżały tu leczyć się i rehabilitować apiterapią po skutkach wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Dzieci przebywały wtedy w pobliskim Domu Św. Filipa Neri. Tym razem jednak przyjechały, ratując nie tylko zdrowie, ale i życie, razem ze swoimi mamami i bliskimi.
Urokliwa wioska w Beskidzie Niskim, 30 lat później znów się stała ich chwilowym domem, choć pewnie na dłużej. Chyba nikt nie spodziewał się, że nasi mali sąsiedzi ze wschodu, znów się tu pojawią w miodnej krainie, w takich tragicznych okolicznościach.
– Myślę, że to jest idealne miejsce do tego, żeby odpocząć psychicznie od tego, co się dzieje za wschodnią granicą. Las, relaks, spokój, cisza i znakomita opieka, jeżeli chodzi o panie, które tutaj gotują posiłki i pomagają – mówi wójt Łabowej, Marta Słaby.
Zapytaliśmy dorosłych, którzy przybyli z dziećmi, jak czują się w tym miejscu. Część z nich mówiła po angielsku, część po ukraińsku. Ich wdzięczność naprawdę dało się odczuć.
– Wielu Polaków pomagają codzienne nam i naszym dzieciom. Opiekują się nami – mówi matka z dzieckiem, która była wykładowczynią na Chmielnickim Uniwersytecie Narodowym. – Tu jest pięknie i jest nam tu dobrze. Dziękujemy Polakom – wzruszyła się starsza kobieta.
– Dziękujemy pani Marcie i polskim władzą, że nas tak tutaj ugościli. Super, super – dodaje Wiktor, jeden z mężczyzn po sześdziesiątce, którzy przebywają w Kamiannej.
Ukraińskie dzieci w Kamiannej sprzed 30 lat pamięta Dorota Nowak, córka Jacka Nowaka z lokalnej pasieki. Tamte bawiły się z nią w proste zabawy, te obecne przychodzą, aby złapać internet i połączyć się zdalnie ze szkołami działającymi jeszcze w niektórych ukraińskich miastach. Czasy się zmieniły, ale powracają wspomnienia.
– Teraz historia się powtarza tylko w innym względzie, w wątku wojennym. Z tego, co wiem, to w Domu Pszczelarza, połowa Ukraińców to są dzieci. Przychodzą tu do nas, uśmiechają się do nas, my do nich. Jest takie przełamywanie lodów, bo oni są w pewnej traumie, a z nas też schodzi szok – podkreśliła Dorota Nowak.
Wójt Łabowej, Marta Słaby podkreśla, że miejscowi są bardzo zaangażowani w pomoc uchodźcom. – Bardzo chciałabym podziękować panu prezydentowi Polskiego Związku Pszczelarskiego, Tadeuszowi Dylonowi, za dobre serce i za to, że udostępnił ten obiekt. Chcę też podziękować pracownikom Urzędy Gminy Łabowa, którzy naprawdę troszczę się, sprawdzają, czy nasi goście wszystko mają i zaangażowaniu są właściwie 7 dni w tygodniu, przez 24 godziny na dobę – zaznaczyła wójt gminy Łabowa.
Jak mówił nam Wiktor, Ukrainiec po sześćdziesiątce, który w Domu Pszczelarza stara się pełnić funkcję dobrego ducha, to co dzieje się teraz między innymi w Kamiannej, to wyraz pojednania między naszymi narodami, pomiędzy którymi nie zawsze było pokojowo. – Robicie to dla kolejnych pokoleń,