Pierwsi uchodźcy z Ukrainy przyjechali na Sądecczyznę. Kilkadziesiąt osób umieszczonych zostało w hotelach w Nowym Sączu. Największa grupa – 120 osób dotarła do Muszyny, gdzie przyjęto ich w Domu Wypoczynkowym Kolejarz.
Głównie to matki z dziećmi. Są tu też pojedyncze osoby innych narodowości, które studiowały na Ukrainie, gdy wybuchła wojna.
Uchodźcy do Muszyny dojechali późnym wieczorem. Na miejscu mogli coś zjeść, skorzystać z sanitariatów czy pomocy medycznej, ale też zabrać potrzebne rzeczy takie jak nowe ubrania, buty, łóżeczka i wózki dla dzieci. – W komunikowaniu się – bo barierą w kontakcie jest w dużej mierze język – pomagali kapłani z Krynicy, którzy potrafią mówić po ukraińsku i rosyjsku.
– Osoby, które tu przyjechały miały tylko plecaki i nic więcej. Dotarły do nas bardzo zmęczone, wyczerpane, nawet nie mieli ochoty jeść, na początku tylko chcieli się położyć i odpocząć. Wcale się dziś jeszcze nie wyspali. To są kobiety, które zostawiły mężów, one cały czas płaczą za rodzinami, myślą o kontakcie z Ukrainą, który jest bardzo utrudniony – mówi kierownik referatu Spraw Obywatelskich i Urzędu Stanu Cywilnego w Muszynie, Iwona Wachna.
Ze Lwowa, początkowo autobusem na granicę, a później autobusem do Muszyny, przyjechała pani Oksana, która w Polsce ma swoje korzenie. Nikt z jej rodziny nie mieszka jednak na terenie naszego kraju, dlatego korzysta z pomocy samorządu. To nieliczna z osób, które są w stanie same komunikować się z Polakami.
– Chcę podziękować ludziom z Polski, dlatego, że nas przyjęli i dali wszystko, czego potrzebujemy. Chcę podziękować też ludziom z innych części świata, że nas nie zostawili w takiej potrzebie – dodaje pani Oksana.
Wiktora przyjechała tu z dziećmi z południowo-wschodniej części Ukrainy. Z dużą obawą czyta w internecie o walkach wokół elektrowni w jej rodzinnym Zaporożu. Cieszy się jednak, że udało jej się uratować życie.
– Bardzo dziękuję waszym ludziom, została bardzo dobrze przyjęci. Na granicy dostaliśmy ciepłe jedzenie i w końcu mogliśmy poczuć odrobinę spokoju. U nas jest ogromna dezinformacja. Nie wiedzieliśmy, kto na Ukrainie mówi prawdę, a kto nie. Ludzie popadali w panikę – dodaje Ukrainka.
Matki do Polski przyjechały oczywiście z dziećmi. Te na razie świetnie się odnajdują, cieszą się z każdych drobnostek.
– Bardzo podoba mi się w Polsce. Jest tutaj smaczne jedzenie, mamy ładne miejsce do mieszkania. Mogliśmy też za darmo wziąć dwie zabawki, co bardzo się nam podobało. Mnie podobają się widoki, które mamy za oknem. Są tutaj góry i dużo świeżego powietrza – opowiadali nam dziś w Muszynie Arina i jej brat Lowa Lew.
Muszyna spodziewa się kolejnej grupy uchodźców. W Kolejarzu pomieścić może się 450 osób. Oprócz tego są też inne domy wypoczynkowe, które dysponują jeszcze setką miejsc.