Święcenie owsa i kawalerskie podłazy. Święta na ludowo we wspomnienie św. Szczepana

kolednicy

zdjęcie archiwalne, fot. parafia MB Nieustającej Pomocy w Kamionce Wielkiej

W sądecką tradycję mocno wpisane są obchody drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. 26 grudnia przypada wspomnienie męczennika – świętego Szczepana. Do Kościoła przynosiło się owies do poświęcenia, którym później zgodnie ze zwyczajem trzeba było obrzucać się nawzajem.

Tradycja święcenia ziarna na przyszłoroczny zasiew kultywowany jest gdzieniegdzie także współcześnie. – Kiedyś ważne było jednak także obrzucanie się owsem – mówi Kamil Basta, etnolog z Sądeckiego Parku Etnograficznego w Nowym Sączu.

– Obrzucano się na szczęście. Zarówno w domu między sąsiadami, jak i też w kościele młodzi kawalerowie obrzucali na przykład z chóru panny tym owsem. Są takie przekazy etnograficzne, wywiady, że bardzo się to księdzu nie podobało, że później cały kościół był do sprzątania z owsa.

W nocy z 25 na 26 grudnia zaczynano tradycje odwiedzania swoich bliskich krewnych. Dotyczyło to też tradycji tzw. podłazów.

– Kawalerowie już od północy tak naprawdę przychodzili do domów, gdzie mieszkały panny na podłazy po to, żeby kolędować, życzyć wszystkiego dobrego w nadchodzącym nowym roku, no ale wiadomo o co chodziło. Chodziło też o takie spotkanie towarzyskie, bym powiedział, bardziej matrymonialne. Tego drugiego dnia krewni, rodzina, sąsiedzi spotykali się, a także od tego dnia po wsiach zaczęły chodzić różne grupy kolędnicze.

Kolędowano przynajmniej do 6 stycznia, czyli Objawienie Pańskie, powszechnie znane jako Święto Trzech Króli, lub w innych rejonach aż do 2 lutego, czyli Święta Ofiarowania Pańskiego, znanego też jako Matki Bożej Gromnicznej.

Dawniej kolędowali przede wszystkim kawalerowie przebrani za różne postaci – maszkary zwierzęce na przykład za turonia, konika lub niedźwiedzia. Każdą grupę trzeba było przyjąć w domu i poczęstować świątecznymi potrawami.

Exit mobile version