Spopielarnia zwłok tuż obok domów? Mieszkańcy protestują: 'Ciarki przechodzą na samą myśl’

gzHoGIHG

Mieszkańcy gminy Wojnicz są pełni obaw – 'pocztą pantoflową’ dowiedzieli się, że pod ich oknami może wyrosnąć spopielarnia zwłok. Z wnioskiem o pozwolenie na budowę budynku o takim przeznaczeniu w Dębinie Zakrzowskiej zwrócił się lokalny przedsiębiorca z branży usług pogrzebowych.

Takim planom sprzeciwiają się mieszkańcy Dębiny Zakrzowskiej oraz sąsiedniej Dębiny Łętowskiej. Argumentują, że nie chcą codziennie oglądać samochodów z ciałami zmarłych.

-Ja mówię, jako prawie najstarsza mieszkanka Dębiny. Nie chcemy tego tutaj mieć. Tutaj są dzieci, do szkoły chodzą i małe i większe, będą musiały na to wszystko patrzeć. -mówi kobieta, która w Dębinie Zakrzowskiej mieszka od ponad 80 lat.
-Ciarki przechodzą na samą myśl, to jest bardziej szkodliwe dla nas od strony psychicznej. Być może, te dymy i gazy ze spalarni zwłok, faktycznie ulatniają się i nie udzielają się nam mieszkańcom. Chodzi o ten czynnik psychiczny – widzieć ciągle i ciągle karawany przyjeżdżające i wyjeżdżające, czego nie da się uniknąć ani nawet objechać. – dodawała jej sąsiadka.

Mieszkańcy podkreślają, że nie boją się dymu czy potencjalnych, szkodliwych substancji. Uważają, że spalarnia zwłok mogłaby powstać w bardziej ustronnym miejscu, a nie przy głównej drodze prowadzącej do centrum gminy.

Jedna z mieszkanek Dębiny podkreśla, że do małej podtarnowskiej miejscowości trafiałyby ciała z całego regionu, bo najbliższe krematoria mieszczą się w Mielcu oraz w Krakowie.

-Obawiamy się nie tego, że będzie to spalarnia i będą wydobywały się jakieś substancje czy dymy, ale obawiamy się najbardziej tej lokalizacji i tego widoku. Inwestycja jest w samym środku naszej miejscowości. Droga, przy której ma być ta inwestycja, prowadzi do urzędu, szkoły, przedszkola, kościoła. Tam codziennie przemieszczają się setki mieszkańców. Nikt nie chce oglądać codziennie setek karawanów z całej Małopolski, przyjeżdżających ze zwłokami. To jest widok przygnębiający, protestujemy przeciwko tej inwestycji.

Mieszkańcy mają żal do burmistrza Wojnicza, że o planach na budowę spalarni zwłok dowiedzieli się przypadkiem. Na miejscu widzieli już koparkę i samochody należące do firmy pogrzebowej.

Tadeusz Bąk w porannej rozmowie Słowo za Słowo przekonywał, że gmina nie wiedziała o lokalizacji krematorium, ponieważ procedury toczą się w Starostwie Powiatowym w Tarnowie.

-Od 2020 roku ta działka, na której inwestor chce budować, jest w planie zagospodarowania przestrzennego określona jako usługowa. Inwestor zakupił tę działkę od prywatnego właściciela i do nas nie musiał się po nic zgłosić. Ani po Warunki Zabudowy, pozwolenie na budowę wydaje tylko Starostwo, więc też nie musiał nas o to pytać. Dodatkowo, Urząd Miejski w Wojniczu nie wydaje decyzji środowiskowych. Gdyby jedna z tych rzeczy przechodziła przez Gminę, na pewno byśmy wiedzieli gdzie, w którym miejscu i kiedy inwestor zamierza budować.

Tadeusz Bąk zapewnił też, że robotnicy i koparka na miejscu nie powinna budzić na tym etapie obaw mieszkańców – prowadzone jest jedynie wyrównywanie terenu, a pozwolenie na budowę nie zostało jeszcze wydane.

Wniosek o pozwolenie na budowę spopielarni zwłok został złożony w Starostwie Powiatowym w Tarnowie. O sprawę zapytaliśmy wicestarostę tarnowskiego Romana Łucarza.

Samorządowiec przyznał, że wniosek o wydanie pozwolenia na budowę wpłynął do starostwa w drugiej połowie lipca. W poniedziałek, 8 września, wydano decyzję odmowną.

-Myśmy się temu wnioskowi bardzo dokładnie przyglądali, dlatego, że wiemy, że jest to społecznie bardzo źle odbierane. Do wniosku, który wpłynął razem z projektem, wydaliśmy postanowienie o konieczności uzupełnienia tego wniosku. Bardzo szerokie, bo było dużo braków. Inwestor uzupełnił brakujące dokumenty w około 10%. W tym wypadku, nie mogliśmy podjąć innej decyzji, niż wczoraj. Wydaliśmy decyzję negatywną odnośnie lokalizacji tej inwestycji z powodów formalnych, których inwestor po prostu nie dopełnił. Z tego powodu nie mogliśmy wydać innej decyzji, jak tylko decyzję negatywną.

Roman Łucarz zauważa też, że wybrana przez inwestora lokalizacja budzi sprzeciw społeczny. Najbliższy dom mieści się około 20 metrów od planowanej inwestycji.

-Jest to bardzo nieszczęśliwa lokalizacja, bardzo blisko zabudowań ludzkich. Spotkało się to z olbrzymimi protestami mieszkańców. Uważam, że inwestor powinien bardzo zastanowić się nad tą lokalizacją. Przecież mamy wiele miejsc, gdzie takie usługi, bo to też należy do usług, zlokalizować. Jest to bardzo potrzebne, ale z drugiej strony, nie możemy zlokalizować takiej usługi tak blisko zabudowań ludzkich. Widok przyjeżdżających co godzinę czy pół godziny karawanów ze zwłokami na pewno wpłynąłby destrukcyjnie na każdego z nas, dlatego uważamy, że decyzja o lokalizacji powinna zostać zmieniona.

Wicestarosta zaznaczył jednocześnie, że decyzja odmowna nie zamyka sprawy. Inwestor może złożyć kolejny wniosek, jeśli uzupełni wskazane braki w dokumentacji.

Exit mobile version