Prognozy były bardzo niepokojące, ale w rzeczywistości ulewy na Sądecczyźnie nie były aż tak brzemienne w skutkach.
– Interweniowaliśmy ponad 30 razy w związku z konsekwencjami opadów lub silnie wiejącego wiatru – mówił w programie Słowo za słowo w RDN Nowy Sącz Sławomir Wojta, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu.
– Drzewa przewracały się, opadały na linie energetyczne. Były interwencje związane z zalaniem budynków, piwnicy, czy zagrożeniem dostania się wody do szkoły. Było to związane z niedrożnymi przepustami, które były w mniejszym lub większym stopniu zaniedbane i przytkane
– dodał komendant.
To powodowało, że woda się piętrzyła i zalewała posesje. Strażacy kontrolowali też obozy harcerskie i młodzieżowej drużyny pożarniczej, która zamiast biwakować w okolicach Hali Łabowskiej, przeniosła się do schroniska.
Komendant Sławomir Wojta podkreślił, że służby były postawiona w stan gotowości. W ramach tego sprawdzano między innymi sprzęt, który mógłby zostać wykorzystany w działaniach ratowniczych.
Rozmowa ze Sławomirem Wojtą: